W marcu 2020 roku Radczenko i Szpilka spotkali się na bokserskim ringu. Po emocjonalnej i wyrównanej walce, niejednogłośną decyzją sędziów zwyciężył Polak. Teraz dojdzie do rewanżu, ale w formule MMA. Radczenko przyznaje, że już oswoił się z werdyktem, choć było to trudne. - To, że nie będzie rewanżu w boksie, było już jasne, gdy Artur przyjął propozycję walki z Łukaszem Różańskim. Po przegranej przez nokaut, tylko utwierdziłem się w tym przekonaniu - zdradza Interii Radczenko. W tej chwili nie przejmuję się werdyktem sędziów naszej walki w 2020 roku. Wszyscy widzieli, jak było. Ale oczywiście to wstyd. Jestem jednak pewien, że sytuacja już się nie powtórzy, ale myślę, że teraz sędziowie już nie będą decydować o werdykcie - dodaje. Radczenko od dłuższego czasu skupia się już na najbliższej walce ze Szpilką. W MMA jest bardziej doświadczony od rywala, który debiutuje. Ukrainiec stoczył już trzy walki, z których dwie wygrał. - Nie wydaje mi się, żeby było to jakimś wielkim atutem, ale na pewno jest to cenne doświadczenie - przyznał Radczenko. - Cały czas trenuję parter, nawet gdy walczę w boksie. Nie boję się tej płaszczyzny - stwierdził. Podczas przygotowań Radczenko pomagał ofiarom wojny Radczenko opowiedział też o swoich przygotowaniach. Były one utrudnione przez rosyjską inwazję. Dodatkowo angażował się on w pomoc ludziom, uciekającym przed wojną. - Cały czas trenowałem w swoim rodzinnym mieście - Krzemieńczuk. Jednocześnie pomagałem też przesiedleńcom, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich miast w wyniku ostrzału. Organizowałem wszystko, co było potrzebne, jedzenie, odzież, pieluchy dla niemowląt. Ludzie spali w mojej sali bokserskiej - kończy Radczenko. Pojedynek Radczenki ze Szpilką odbędzie się już w sobotę gali KSW 71 w Toruniu. W walce wieczoru, pasa wagi lekkiej bronił będzie Marian Ziółkowski. Zmierzy się z Sebastianem Rajewskim.