- Chciałem wam podziękować za wsparcie. Przy okazji trochę przeprosić, bo nie poszło to po mojej myśli. Bardzo wierzyliście we mnie, ale ktoś musi wygrać. Raz się wygrywa, raz się przegrywa. Raz na wozie, raz pod wozem - powiedział kontrowersyjny muzyk w opublikowanym nagraniu, zarejestrowanym po ekspresowej porażce z "Pudzianem" w Tauron Arenie Kraków. Ważniejsze, a już na pewno bardziej osobiste było to, co "Popek" powiedział w dalszej części materiału wideo. - Ja wygrałem tę walkę, zanim tam wszedłem, bo odzyskałem moją rodzinę, córeczkę, Kaśkę (matka jego dziecka - przyp. red.) i stanąłem na nogi. Obiecuję wam, że po wakacjach, na które teraz jadę z rodziną, od początku będę wrzucał filmiki, jak trenuję do następnej walki. Chłopak dla was walczy, chłopak dla was gra - zapewnił artysta. "Popek" utrzymuje, że był przygotowany kondycyjnie na dłuższy pojedynek, ale nie ma pretensji do sędziego, który podjął decyzję o przerwaniu walki, gdy "Pudzian" go dopadł i zaczął zadawać ciosy młotkowe na głowę. - Sędzia przerwał ze względu na moje zdrowie, ale nie byłem zamroczony, tylko schowany za podwójną gardą. Nie mam do nikogo pretensji - rozwiał wątpliwości raper. W porażce z Pudzianowskim, "Król Albanii" i tak doszukuje się pozytywów, w myśl maksymy, że jeśli spadać, to z wysokiego konia. - Jak dla mnie to był zajebisty start. Wybrałem sobie, jak na debiut, naprawdę w ch** dobrego zawodnika. Wolę przegrać z Mariuszem niż wygrać z jakimś ku*** Najmanem (Marcin Najman jest sportowcem i celebrytą - przyp. red.) - roześmiał się "Popek", by na koniec podziękować osobie, która rejestrowała to nagranie. - Gdyby nie pani menedżer, to nie zawalczyłbym z nikim, tylko sam ze sobą, przy stole pełnym kokainy - skonstatował raper.