W Miami od początku promocji gali UFC 299 mówiło się, że Michała Oleksiejczuka może czekać bardzo trudne zadanie. Michael Pereira to rywal słynący z bardzo efektownych i ekwilibrystycznych akcji, jest bardzo chaotyczny i trudno przewidzieć jego ruchy w klatce. Polak na ważeniu pokazał, że jest pewny siebie i mimo pozycji underdoga, będzie chciał pozytywnie zaskoczyć. - Mam nadzieję, że będzie to wojna w stójce. Kibice po to przyjechali i chcę, jak zawsze, dostarczyć emocji. Mam nadzieję, że to będzie stójkowa batalia. Na pewno nudy nie będzie. Szykujcie się na mocne ciosy i efektowną walkę - w ten sposób jeszcze dwa dni przed walką "Husarz" zagrzewał kibiców do oglądania. Wielki hit od Joanny Jędrzejczyk! Padła jasna deklaracja. Fani chcieli to usłyszeć Polak i wojownik z Kraju Kawy wystąpili w tzw. karcie przedwstępnej. Byli czwartym pojedynkiem w rozpisce. Starcie zakontraktowano tradycyjnie na trzy rundy po pięć minut. Przed starciem zdecydowanie większą wrzawę na hali wywoływało nazwisko Pereiry. Polak był jednak bardzo skupiony i koncentrował się na dobrym wejściu w pojedynek. Panowie od pierwszej sekundy postawili na fajerwerki, od razu przy skróceniu dystansu padły bomby z jednej i z drugiej strony. Brazylijczyk trafił mocnym kopnięciem na tułów i już zaznaczył, że to będzie jego cel. Chwilę później ponowił akcję, a Polak pokazał grymas bólu. Wojownik z Ameryki Południowej poszedł za ciosem, obił Biało-Czerwonego. Następnie postanowił wejść za plecy i zapiąć duszenie. "Husarz" wykazał się wolą walki do ostatniej sekundy i nie chciał się poddać. Pereira odciął mu dopływ tlenu i Polak zaczął mdleć, a sędzia przerwał bój. Z Miami, Adam Lewicki - Interia Sport