Kowalkiewicz-Zaborowska zwycięstwem nad Dianą Belbitą przedłużyła passę do czterech wygranych i z pewnością może liczyć na dalszy awans w rankingu wagi słomkowej UFC. Starcie z Rumunką było bardzo wymagające, bowiem oponentka wysoko zawiesiła poprzeczkę. Szczególnie w pierwszej rundzie, kiedy to zadała kilka bolesnych kolan oraz przez moment znalazła się w dosiadzie. Przez większość pojedynku to jednak polska wojowniczka dyktowała warunki w oktagonie i to jej sędziowie ostatecznie przyznali wszystkie rundy. Po trzech odsłonach ręka "Polskiej Księżniczki" powędrowała do góry. Przy wyczytaniu swojego nazwiska, Polka zalała się łzami i wywiadzie na gorąco z Danielem Cormierem wyznała, jak trudny i tragiczny był to dla niej czas. Zobacz więcej: Kowalkiewicz idzie jak burza. Zwycięstwo w krwawej walce przedłuża passę - To był najtrudniejszy okres przygotowawczy do walki w trakcie całej mojej obszernej kariery. Zmarł mój ojczym oraz odeszła żona mojego brata. Ja zadecydowałam, że nie wrócę do Polski. Zostałam w Stanach, aby cały czas trenować do tej walki. To wszystko dedukuję wam, mojej rodzinie, a w szczególności mojej mamie - powiedziała drżącym głosem i ze łzami w oczach Kowalkiewicz-Zaborowska. UFC: szczere wyznanie Karoliny Kowalkiewicz-Zaborowskiej po wygranej walce Po chwili emocje nieco ustały i Polka zabrała głos odnośnie przebiegu walki. - Dobrze przygotowałam się stójkowo na Dianę, jedną akcję, która się udawała ćwiczyliśmy z moim trenerem. Plan był jednak inny, chciałam obalić i skończyć w parterze, ale defensywne zapasy Diany były bardzo dobre. Ostatecznie jestem jednak szczęśliwa z wygranej - dodała Biało-Czerwona. Polka swoją wypowiedź zakończyła w bardzo pozytywny sposób: - Teraz czas na dobre wino, piwo, pizzę, wakacje i powrót do Stanów Zjednoczonych, aby trenować do kolejnej walki. "Polska Księżniczka" na pewno awansuje w rankingu UFC o kilka oczek. Kolejny pojedynek będzie toczyła już z topowymi zawodniczkami wagi słomkowej.