W skład grupy wchodziło osiem osób, w tym szefowa, sześć kobiet, które pracowały w call-center i dodatkowo tzw. opiekun, czyli Tomasz N. - To człowiek znany w mieszanych sztuk walki, który był gotów do rozwiązywania różnych problemów z klientami. Ten mężczyzna, znany pod pseudonimem "Niedźwiedź", pozostawał "na telefon". To znaczy był opłacany za gotowość pomagania w problematycznych sytuacjach - mówi w rozmowie z Interią mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Poznaniu. - Podstawowym zarzutem jest czerpanie korzyści z cudzego nierządu, ale z całą pewnością pojawia się też wątek organizowania tego procederu, udostępniania i pomocnictwa. Kwestie dokładnego sformułowania zarzutów, jakie te osoby usłyszą, poznamy w ciągu najbliższych godzin. W tej chwili wszystko jest w rękach prokuratury - dodał mł. insp. Borowiak. Proceder, biorąc pod uwagę skalę przedsięwzięcia, był nastawiony przede wszystkim na zyski finansowe, a te były ogromne. - Z szacunkowych danych wynika, że miesięcznie szefowa tej grupy pozyskiwała od 150 do 200 tysięcy złotych - dodał rzecznik policji. Akcja, w jednym czasie, została przeprowadzona na terenie sześciu województw: dolnośląskiego, wielkopolskiego, lubuskiego, pomorskiego, świętokrzyskiego i podkarpackiego. Przy czym największa liczba tych agencji mieściła się na Dolnym Śląsku. Grupy realizacyjne weszły do ponad pięćdziesięciu agencji towarzyskich, zlokalizowanych w wynajmowanych mieszkaniach. - Ta korporacja działała w ten sposób, że do wynajmowanych mieszkań były wprowadzane prostytutki, przy czym następowała rotacja tych kobiet. Centrum zarządzania znajdowało się we Wrocławiu, tam od pewnego czasu przebywała szefowa grupy, która wywodzi się z Wielkopolski. Bezpośrednio przy sobie miała call-center, gdzie dziewczyny odbierały telefony z ogłoszeń i umawiały klientów na konkretne spotkania, dni, godziny, pod konkretne adresy - wyjaśnił Interii rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Poznaniu. Art