Absolutny dominator wagi ciężkiej KSW Phil De Fries stanął przed kolejnym wyzwaniem, jakim był utalentowany Polak Szymon Bajor. Przed pojedynkiem wiadome było, że od czasu swojego pierwszego występu w KSW w 2018 r. stoczył walk i wszystkie wygrał. "F-11" jest najdłużej panującym mistrzem KSW w historii. W przeszłości odprawiał czterech Polaków, w tym dwukrotnie Tomasza Narkuna. Teraz przyszło mu się zmierzyć z równie doświadczonym Rzeszowianinem, który, co ciekawe, zadebiutował w KSW. Wcześniej toczył boje m.in. w organizacjach FEN, PFL czy RIZIN. Co za występ Damiana Janikowskiego. Rywal był bezradny Jako że było to starcie mistrzowskie, odbywało się na dystansie pięciu rund po pięć minut. Bajor na początku starcia zdecydowanie zaskoczył Anglika, trafiając go ciosem na twarz, po którym mistrz zaczął szukać obalenia. W międzyczasie panowie wymienili się kilkoma mocnymi wymianami bokserskimi. W końcu De Fries znalazł swój moment i sprowadził Polaka do parteru. Ten jednak zdołał wstać z zagrożonej pozycji na kilka sekund przed przerwą. Na początku drugiej odsłony Bajor znów zagroził czempionowi w stójce, a ten błyskawicznie z impetem obalił. Rzeszowianin był bezradny z dołu, ale w momencie nieuwagi wykorzystał ułamek sekundy i wstał. Na niewiele się to zdało, ponieważ wojownik z Wysp od razu wrócił do zapaśniczej gry i pod siatką wpiął się Polakowi za plecy i polował na duszenie zza pleców. Udało się to na kilka sekund przed końcowym gongiem. Szymon Bajor odklepał, lecz sędzia nie zauważył tego momentu, przez co Polak stracił przytomność, a arbiter dopiero wtedy zareagował. Na szczęście Polak szybko odzyskał przytomność i o własnych siłach stanął do werdyktu. Phil De Fries zaliczył jubileuszowe dziesiąte zwycięstwo w KSW i po raz kolejny zdobył uznanie fanów, bowiem w oktagonie podczas wywiadu dostał piwo i wypił je do dna na raz w ciągu kilku sekund.