Po bolesnej porażce z Andrzejem Fonfarą na gali Clout MMA 1 w Warszawie Marcin Najman postanowił wrócić i zmierzyć się z ponad 40 kilogramów lżejszym rywalem, jakim jest Piotr Lizakowski. "Lizaka" fani freak fightów mogą kojarzyć z pewnością z kanału "Ebe ebe", gdzie wraz z Michałem Pasternakiem prowadzą wspólny format. Jest to trenujący od kilku lat zawodnik MMA, który swoje umiejętności szlifuje pod okiem Mirosława Oknińskiego. Pomiędzy panami nie ma złej krwi. Podczas programów i konferencji poprzedzających galę za skórę Najmanowi wszedł Adrian Cios, który kilka lat temu miał okazję walczyć na organizowanej przez "El Testosterona" gali MMA VIP. Doszło do wielu wyzwisk, rękoczynów, a nawet oplucia. Organizacja postanowiła, że jeżeli częstochowianin wyjdzie cało ze starcia z Lizakowskim, to zmierzy się na tej samej gali ze wspomnianym Ciosem. Clout MMA 2: Karta walk. Zobacz, kto walczy na gali w Płocku Zanim to się mogło stać Najmana czekało wyzwanie w postaci "Lizaka". Panowie mierzyli się na zasadach MMA, trzy rundy po trzy minuty. Rywal starał się trzymać Najmana na dystans, aby ten przypadkowo go nie trafił obszernym ciosem. Widownia wyraźnie skandowała ksywkę "Lizaka". "El Testosteron" był z kolei bardzo spokojny i czekał na swoją okazję. Lizakowski raz na kilkanaście sekund starał się trafić go pojedynczym kopnięciem w okolice kolana. Druga runda zaczęła się bardzo podobnie do pierwszej, kiedy częstochowianin starał się podejść do oponenta, to ten szybko uciekał. W pewnym momencie sędzia upomniał go, aby nie unikał walki. Ten wziął do siebie reprymendę i poszedł po obalenie dużo cięższego rywala. Nie udało mu się sprowadzić Najmana, ale wszedł mu za plecy i w tej pozycji szukał duszenia. Ostatecznie doszło do ostatniego starcia, w którym Lizakowski ponownie starał się nie wdać w bliską bójkę. "El Testosteron" również nie był zbyt kreatywny i nie szarżował z uderzeniami. Fanom i sędziemu zdecydowanie nie podobał się taki obrót zdarzeń, arbiter ponownie przerwał walkę i upomniał obu uczestników. Z trybun z kolei słychać było buczenie i gwizdy. Niestety na niewiele się to zdało i do ostatniego gongu widzowie mieli okazję oglądać walkę, w której brakuje... dosłownie wszystkiego. Przed galą wiadome było, że jeśli Najman wyjdzie bez szwanku z tego starcia, to niedługo później zawalczy z Adrianem Ciosem, którego nie darzy sympatią. Być może to było taktyką na starcie z "Lizakiem", aby dotrwać do następnego pojedynku. Po walce zapowiedział w wywiadzie, że w przeciągu 40 minut podejmie decyzję. Ostatecznie Najman zadecydował, że ponownie wyjdzie do klatki. Starcie nie trwało jednak długo, Cios obalił "El Testosterona", a ten z pleców zadawał mocne uderzenia w okolice tyłu głowy. Cios sygnalizował, że dostał nieprzepisowo i nie chciał kontynuować pojedynku. Ostatecznie wynieśli go na noszach, a częstochowianin został zdyskwalifikowany.