44-letni Mamed Chalidow, zawodnik urodzony w Groznym w Czeczeni, który już od 1997 roku oddaje serce Polsce, w tym sporcie na polskim podwórku "przeszedł już grę". Fantastycznie wyszkolony technicznie sportowiec zdobył w zasadzie wszystko, co realnie było dla niego do zdobycia, sięgając na udane łowy nawet dalej, niż jego najbardziej nominalna kategoria średnia. Mamed Chalidow: Przepraszam bardzo, zobaczymy troszeczkę później Poza wszystkimi trofeami i pasami, które same w sobie są bardzo ważne i napędzały weterana przez wszystkie lata do największych wyzwań, największą zdobyczą Chalidowa jest fakt, że rozkochał w sobie miliony Polek i Polaków. To nie kto inny, jak właśnie Mamed, wespół z Mariuszem Pudzianowskim, który po karierze strongmana dopiero uczył się tej dyscypliny, współtworzył ogromną popularność MMA w naszym kraju. Sport, który kiedyś miał łatkę dyscypliny dla chuliganów i ludzi z najgorszymi życiorysami, wszedł na salony. Dzisiaj Chalidow, który wkroczył już w tak zaawansowany dla sportowca wiek, a bagaż jego doświadczeń to także ciężka walka z depresją, dzisiaj już nic nie musi i dlatego "gra" w ramach federacji KSW toczy się na jego warunkach. A mimo metryki, ciągle dokonuje rzeczy nieprawdopodobnych. W Gliwicach ozdobą gali był pojedynek wieczoru Bartosińskiego z Grzebykiem, którzy wszystkie złe emocje wnieśli do klatki i po sportowemu stoczyli pojedynek, o którym mówi się, że był epicki. W dodatkiem zdaniem osób, które od lat śledzą gale pod szyldem tej organizacji, to nie tylko faworyt do miana walki roku, ale także jedno z najlepszych starć w całej historii KSW. I właśnie ten Adrian Bartosiński, który już w pierwszej rundzie zerwał biceps, a później wytrzymał morderczy dystans pięciu rund i heroicznie obronił należący do siebie pas mistrzowski w wadze półśredniej, 16 listopada przegrał z Mamedem Chalidowem. Wiek, młodość i witalność nie wystarczyły na tego wirtuoza, który gdy tylko nadarzyła się okazja, przeszedł do swojej magii i zakładając tzw. balachę zmusił oponenta do poddania. W rozmowie z kanałem "In the cage" Chalidow bardzo mocno pochwalił Bartosińskiego, samemu używając określenia, że oto mamy gotowca do walki roku. Mniej przyjemnie, z punktu widzenia rzeszy sympatyków Mameda zrobiło się, gdy na końcu weteran, także w imieniu kibiców, został zapytany przez reporterką wspomnianego portalu o to, jakie będą jego następne ruchy. "Czy taka gala, emocjonująca, napędza cię do tego, by szybciej wejść do klatki niż zapowiadałeś?".