Walką wieczoru KSW 86 było czwarte starcie Jakuba Wikłacza posiadającego pas w kategorii koguciej z Sebastianem Przybyszem, pierwszym zawodnikiem w rankingu. Obaj zainteresowani mierzyli się ze sobą już w 2017 r., a także 2020 i 2022 r. (dwie ostatnie konfrontacje już pod szyldem federacji Martina Lewandowskiego i Macieja Kawulskiego). Pojedynek od początku był bardzo żywy. Już po 40 sekundach pierwszej rundy mistrz znalazł się w wielkich tarapatach, był zamroczony po czystym prawym sierpowym pretendenta, ale przetrwał w parterze. Odzyskał wigor i kilka sekund przed gongiem sprowadził Przybysza do parteru. Druga odsłona starcia również zaczęła się na wysokiej intensywności, która została stłumiona przez przymuszoną przerwę - Przybysz został trafiony w krocze. Wikłacz wiedział, że musi "zmazać plamę" z początku walki i ponownie obalił trzydziestoletniego rywala. Wypracował dosiad, ale po kilku sekundach miał już tylko półgardę. Urszula Radwańska uderza w Fame MMA. Mówi o patologii KSW 86. Walka Wikłacz-Przybysz przedwcześnie zakończona W trzeciej rundzie Przybysz próbował "udusić" rywala, ale wydaje się, że Wikłacz kontrolował sytuację i już po kilkudziesięciu sekundach miał go w pozycji bocznej. W ostatnim fragmencie posiadacz pasa atakował z dosiadu, ale nie był w stanie doprowadzić do poddania. Wszystkie te wydarzenia były dla pretendenta wyraźnymi sygnałami, by szukać rozstrzygnięcia potyczki na swoją korzyść w stójce. Nie było to jednak takie łatwe, Wikłacz w dalszym ciągu potrafił sprowadzać do parteru. Tym razem ustawił się za plecami oponenta. Przybysz próbował wykorzystać siatkę, by wstać, ale nie udawało mu się to. Na 48 sekund przed końcem czwartej rundy doszło do czegoś, czego nikt nie mógł przewidzieć. Wikłacz nie przemyślał swojego ataku i kopnął przeciwnika w głowę "soccer kickiem" prawą nogą. Jest to oczywiście uznawane za faul. Do oktagonu wbiegł lekarz i poprosił sędziego o minutę odpoczynku dla Przybysza. Nakłaniał zawodnika do wstania, ale ten nie był w stanie wykonać polecenia. To będzie hit roku! Hajto ma się bić ze znanym piłkarzem. Grał z Polską na mundialu Wikłacz z odjętymi punktami, ale i obronionym pasem. "Przepraszam was" Wikłacz nie został zdyskwalifikowany - odjęto mu dwa punkty z kart sędziów. Marc Goddard uznał, że było to kopnięcie nieintencjonalne. Oznaczało to wynik 37-37 u każdego z arbitrów. Tym samym walka wieczoru zakończyła się remisem i obroną pasa przez mistrza wagi koguciej. - To moja wina, sfaulowałem mojego przeciwnika. Przepraszam was, to było niepotrzebne, ale też nieintencjonalne, to był przypadek - powiedział Wikłacz w wywiadzie w klatce, kierując swoje słowa do publiczności.