"Predator" zasłynął swoją niesamowitą eksplozywnością i umiejętnością kończenia rywali w pierwszej rudzie. To wszystko pozwoliło mu sięgnąć po najcenniejsze trofeum w MMA, czyli pas wagi ciężkiej UFC. Kameruńczyk zdołał raz obronić swoje trofeum, a następnie przeniósł się na ring bokserski, gdzie również sprawił ogromną niespodziankę. Na początku zmierzył się z Tysonem Furym, którego... posłał na deski! Bo bardzo wyrównanej walce przegrał jednak przez niejednogłośną decyzję sędziowską. Mimo wszystko "Król Cyganów" zdecydowanie zlekceważył Ngannou i na własnej skórze przekonał się o jego sile ciosu. Później "Predator" zmierzył się z Anthonym Joshuą, ale tutaj już został przeczytany. "AJ" poprowadził bój pod swoje dyktando i już w drugiej rundzie znokautował Kameruńczyka. KSW 99: Wyniki walk. Zobacz, kto wygrał swoje pojedynki 38-latek po 2,5-letniej przerwie od MMA wrócił do swojej koronnej dyscypliny, aby zadebiutować w organizacji PFL. Na gali w Rijadzie zmierzył się w main evencie z dominatorem federacji w dywizji królewskiej Renanem Ferreirą. "Pradator" na początku miał małe kłopoty, bowiem wpadł w duszenie trójkątne, ale szybko się wydostał. To był początek kłopotów Brazylijczyka. Batalia pozostała w parterze, ale to Ngannou miał dominującą pozycję. Zasypywał oponenta coraz to mocniejszymi ciosami, które powoli odbierały świadomość. Francis Ngannou wrócił do MMA i od razu nokautuje. Brutalne sceny w Rijadzie Koniec końców Ferreira padł nieprzytomny, a sędzia pozwolił na zadanie jeszcze dwóch ciosów. Dopiero później rzucił się przerwać bój. Dla Kameruńczyka była to siódma wygrana w MMA z rzędu. Ostatni raz smaku porażki w tej dyscyplinie zaznał w 2018 r., kiedy to musiał uznać wyższość Derricka Lewisa.