To jest zdecydowanie najdłuższa historia walk pomiędzy dwoma zawodnikami w historii polskiego MMA. Sebastian Przybysz i Jakub Wikłacz w przeszłości mierzyli się aż cztery razy. Pierwsze starcie odbyło się poza KSW i wówczas lepszy był zawodnik z Olsztyna, później już w szeregach polskiej organizacji "Sebić" udanie się zrewanżował. Wydawało się, że przyszedł czas na ostateczne wyjaśnienie w trzecim boju. Wówczas na szali zawisł już pas kategorii koguciej. To był bardzo zacięty pojedynek, a sędziowie nie byli jednomyślni. Ostatecznie trofeum zawisło na barkach "Masy". Przybysz nawoływał o rewanż i go dostał. Na KSW 86 nie było jednak happy endu. Wikłacz prowadził starcie pod swoje dyktando, ale popełnił nieumyślny faul, przez co Przybysz nie mógł kontynuować walki. I w ten sposób oto powstały podwaliny pod batalię numer pięć. Clout MMA 5: Oto pełna karta walk. Nie tylko Schreiber i Rzeźniczak! Zobacz, kto walczy na gali Starcie było niezwykle ważne dla "Masy", bowiem gra toczyła się na jego rodzinnym terenie - w Olsztynie. Już pierwsza runda dostarczyła widzom multum fajerwerków, twarze obu wojowników szybko odzwierciedlały tempo i trud walki. W drugiej odsłonie obaj wyszli niezwykle skoncentrowani, Przybysz dobrze prowadził swoją taktykę, ale w ułamku sekundy wpadł w gilotynę Wikłacza, który zacisnął duszenie z całej siły. "Sebić" nie odklepał do samego końca. Po zakończeniu walki Sebastian Przybysz przyznał się, że w pierwszej rundzie doznał urazu ręki. Mimo wszystko chciał ryzykować i dalej kontynuować batalię. KSW 95: Mistrzowie zachowali pasy. Fajerwerki "kogutów" i nudna walka ciężkich Na szczęście sędzia zachował się bardzo profesjonalnie i gdy zobaczył mdlejącego Przybysza, przerwał starcie. - To już koniec. Nagródźcie Sebastiana wielkimi brawami, ale to już tyle przygody związanej z naszymi walkami - powiedział tuż po zakończeniu starcia mistrz dywizji koguciej. To nie był jedyny mistrzowski pojedynek na KSW 95. Najdłużej broniący się mistrz Phil de Fries przywitał w szeregach polskiej organizacji solidnego Brazylijczyka Augusto Sakai. Pojedynek trwał pełne pięć rund, a debiutujący nad Wisłą zawodnik postawił bardzo duży opór czempionowi. Mimo wszystko "F-11" zwyciężył bój i zachował swoje trofeum wagi ciężkiej, pozostając najdłużej panującym mistrzem w historii KSW.