Gala KSW na PGE Narodowym odbędzie się 3 czerwca. To jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń sportowych tego roku w Polsce. Karta walk zawiera dziesięć ciekawie zapowiadających się pojedynków. W jednym z nich Mariusz Pudzianowski zmierzy się z Arturem Szpilką. Dla byłego strongmana będzie to już druga okazja w karierze, aby wejść do klatki na Stadionie Narodowym. Brał bowiem udział również w pierwszej gali na tym obiekcie. - To jeden z ważniejszych momentów w mojej karierze - przyznał "Pudzian". Który był zatem najważniejszy? - Zdobycie piątego mistrzostwa świata w podnoszeniu ciężarów. Nie pierwszego, nie drugiego, nie czwartego, ale właśnie piątego. Nikt tego wcześniej nie zrobił. Ostatnio Amerykanin przymierzał się do powtórzenia mojego sukcesu, ale skończyło się na ósmym miejscu, więc - jak widać - nie jest to takie proste - odpowiedział zawodnik KSW. KSW: Pudzianowski ostrzega przed lekceważeniem Szpilki Od kilkunastu lat Pudzianowski jest jednak zawodnikiem MMA. Podnoszenie ciężarów to dla niego zamknięta historia. Jak sam wielokrotnie powtarzał, zupełnie przemodelował swoje ciało, aby pasowało ono do wymagań sportów walki. Podczas czerwcowej gali zmierzy się z Arturem Szpilką, który w zeszłym roku trafił natomiast do MMA z boksu. Choć ma mniejsze doświadczenie od 46-latka, Pudzianowski ostrzega przed zlekceważeniem rywala. - Propozycji walki o tytuł mistrza świata w boksie nie dostaje się przypadkiem. Każdy z nas ma swoje atuty, a w MMA wydarzyć się może wszystko. Powiem tak: nie mrugajcie podczas tej walki - zapowiedział fighter. Na co dzień Pudzianowski i Szpilka pozostają w dobrych, koleżeńskich relacjach. - Jeżeli jesteś zawodowcem, musisz umieć oddzielić czas prywatny od pracy. Jesteśmy kolegami do momentu wejścia do oktagonu. Później o wszystkim zapominamy i tłuczemy się nawzajem - tłumaczył "Pudzian". Pudzianowski wspomina walkę z Chalidowem Zawodnik z Białej Rawskiej ma dodatkową motywację. W poprzednim występie przegrał z Mamedem Chalidowem, który rozbił go już w pierwszej rundzie. - Na tak wysokim poziomie wystarczy, aby nie zagrała jedna rzecz i efekt jest taki, jaki wszyscy widzieli. Z pozycji fotela łatwo jest rzucać oskarżenia, że walka była ustawiona. To są bzdury, ale przyznaję, że gdy obejrzałem ten pojedynek w telewizji, to wyglądał on żenująco. Wszedłem do klatki i czułem się jak uczeń, który podchodzi do tablicy i nagle nie pamięta, ile to jest 2 razy 2. Paskudnie się złożyło, że akurat w tak ważnym momencie, w takiej walce. Trzeba jednak posypać głowę popiołem i pogodzić się z porażką. Mamed był lepszy, zabawił się ze mną i brawa dla niego - opowiadał Pudzianowski. 46-latek postanowił odklepać podczas tej walki. Jak z perspektywy czasu ocenia tę decyzję? - Czasami trzeba powiedzieć pas. Sport jest tylko jakimś epizodem w życiu. Później jest jeszcze coś dalej, jest zdrowie. Tylko głupi nie odklepuje - zakończył Pudzianowski.