Zbigniew Czyż, Interia. Jak pan radzi sobie z kwarantanną, jakie towarzyszą panu emocje? Piotr Świerczewski: - Muszę powiedzieć, że tych emocji to raczej nie ma, bo tak jak większość ludzi siedzę w zaciszu domowym. Do tej pory prowadziłem bardzo dużo eventów, grałem z reprezentacją artystów polskich no i na dziś te eventy są odwołane. Nie wiem kiedy będę mógł ponownie wrócić do tych aktywności. Stara się pan jakoś uprawiać sport? - Nie kryję, że zrobiłem się trochę leniem, w tym momencie to jest takie lekkie podtrzymywanie formy, samemu w domu biegać i walczyć jest trudno. Nie mam do tego odpowiednich warunków. Za Piotrem Świerczewskim pierwsza walka w karierze w MMA, w grudniu pokonał pan Grega Collinsa, zdążył już o tym zapomnieć? - Ta walka na długo zapadnie w mojej pamięci, bo bardzo dużo emocji mi jej towarzyszyło. Był to mój pierwszy pojedynek w MMA, było mnóstwo przygotowań, nowe wyzwanie, wiele ciekawych doświadczeń. Udało się mi przede wszystkim wygrać, dlatego w miarę optymistycznie patrzę na ewentualną kolejną walkę, chociaż nie ukrywam, że nigdy nie byłem wojownikiem w klatce, a na boisku i owszem. To jest sport, na który jest już dla mnie za późno, żeby rozpocząć w niej jakąkolwiek karierę, mam już 48 lat. Mogę walczyć z jakimś celebrytą, na przykład w jakimś show. Jest jakiś plan i pomysł jak ewentualnie dalej poprowadzić właśnie uczestnictwo w tego typu show? - W takim świecie pewnie się odnajdę, bo całe życie uprawiałem sport, jedną walkę mam już za sobą, ale muszę przyznać, że piłka nożna jest dużo łatwiejsza niż sporty walki, chcę podkreślić, że szanuję tych, którzy walczą w ringu, czy w klatce. Może się okazać, że już wkrótce stoczy pan w MMA kolejny pojedynek, bo do klatki wyzywa pana Marcin Najman. - Marcin Najman to bardzo słaby zawodnik MMA i chcę to podkreślić z całą mocą. Powyzywał kogo się dało, Mariusza Pudzianowskiego, Przemysława Saletę, Tomasza Adamka i tylko się na tym promuje. Właśnie na tym, że wyzywa ludzi. Mnie też wyzywa, że mogę walczyć w kisielu, że powali mnie jednym plaskaczem, ale to jest wszystko tylko takie szczekanie Marcina Najmana. Do kogo go mogę porównać? No nie porównujmy g... do czekolady prawda? On tylko sam siebie nazywa zawodnikiem MMA. Będzie mu wstyd przegrać z Piotrem Świerczewskim piłkarzem więc on ze mną nigdy nie zawalczy, bo najzwyczajniej w świecie będzie się bał. Woli przegrać z Tomkiem Adamkiem bo będzie fajnie, że przegrał z mistrzem świata w boksie, a z Piotrem Świerczewskim 48 letnim piłkarzem, jeśli przegra to będzie wstyd i hańba, dlatego ze mną nie będzie walczył. Czyli według pana znowu chce sobie zrobić darmową promocję? - Dokładnie tak. Będzie opowiadał, że tego pobije, tamtego powali i tak będzie jechał nazwiskami. Jego walki trwają trzydzieści sekund i zawsze w nich obrywa, może walczyć z jakimś pijakiem na przykład. Ze mną do walki nie wyjdzie, bo jest zwykłym, śmiesznym zawodnikiem. Ale jest pan w stanie się przygotowywać do takiej walki? - Może i tak, musiałbym się zastanowić, z nim na pewno mam szansę, bo to nie jest zawodnik, natomiast, żeby się przygotowywać do walk z innymi to już trochę inna historia, w stosunku do nich jestem słaby. Jak pan odbiera w ogóle to co robi Marcin Najman? - Tak jak mówiłem, on przede wszystkim obraża zawodników, a sam siebie do nich porównuje, to tak jak gdybym ja porównał zawodnika A klasy z Robertem Lewandowskim. Nigdy nie będziesz jak Lewandowski grając w A klasie, nigdy nie zagrasz stu meczów w reprezentacji, albo tak jak gdyby czterdziestoletni amatorski kolarz chciał być Quintaną lub Kwiatkowskim. Chciałbym podkreślić tak jak stwierdziłem na początku naszej rozmowy, nie porównujmy g... do czekolady. Rozmawiał Zbigniew Czyż