Waliczek to utytułowana kickbokserka, która od kilku lat próbuje swoich sił w MMA. Robi systematyczne postępy i dostaje coraz lepsze walki. W sobotę mierzyła się z byłą zawodniczką UFC Lucie Pudilovą. Nie była faworytką i przegrała, ale walczyła bardzo dobrze. Z przebiegu pojedynku nie wyglądała na słabszą. Czeszka zwyciężyła niejednogłośną decyzją sędziów. Z taką punktacją nie zgadza się obóz Waliczek. Jej menedżer Przemysław Kosiński podkreśla, że w pierwszej rundzie Polka miała przewagę, a w końcówce walki jej rywalka znalazła się na deskach. Pudilova dotrwała jednak do końca i o wyniku decydowali sędziowie. - Jesteśmy mocno rozczarowani decyzją. O ile pierwsza runda była mocno wyrównana, tak w drugiej i trzeciej Marta przeważała i zadała znaczące ciosy. W trzeciej rundzie posłała Lucie Pudilovą na deski - powiedział nam Kosiński. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! Sprawdź! Szef grupy "Animmals" skarży się na fatalne sędziowanie. Podkreśla, że wpływ na decyzję mogło mieć to, że Pudilova ma tego samego sponsora, co organizacja Oktagon. Kosiński przyznał też, że sztab Waliczek złożył protest. Zazwyczaj takie próby weryfikacji wyniku kończą się negatywnie i teraz też prawdopodobnie nie wiele uda się wskórać. - Jeden sędzia dał Marcie 30-27, a drugi punktował 30-27 dla Pudilovej. To żart jakiś. Złożyliśmy oficjalny protest. Zobaczymy, nie liczę na wiele, ale kto wie. Kolejna ciekawostka jest taka, że główny sponsor Oktagonu, jest także sponsorem Pudilovej. Szkoda, że zaczyna to wyglądać powoli jak w boksie... - kończy Kosiński. MPTego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!