Katastrofą dla Marcina Najmana zakończył się sobotni pojedynek w klatce. Czujący się pięściarzem 41-latek został znokautowany już w pierwszej rundzie przez "Bestię" Piechowiaka, który jest... kulturystą i strongmanem. "El Testosteron" zainkasował cios z lewej ręki, który posłał go na matę, a tam jego przeciwnik dokończył robotę. Najmana ratował sędzia, w przeciwnym razie mógł nabawić się poważnych obrażeń. W niedzielę częstochowianin zwrócił się do swoich kibiców, publikując wpis w mediach społecznościowych. "Moi drodzy, kurz bitewny powoli opada. W pierwszej kolejności dziękuję tym, którzy trzymali za mnie kciuki. Chciałbym również bardzo podziękować trenerowi za serce i zaangażowanie. Piotrek Bestia okazał się lepszy i serdecznie mu gratuluję. Prywatnie, poza ringiem i klatką, to naprawdę sympatyczny gość i życzę mu powodzenia w przyszłości. Na dziś nie wiem, czy jeszcze wrócę na walkę pożegnalną, czy to był mój ostatni pojedynek. Myślę, że w ciągu tygodnia podejmę ostateczną decyzję. Jeżeli na tak, to tylko z tym zarozumialcem Don Kasjo. Jedyne, co mnie w tym momencie powstrzymuje, to świadomość, że jak wygram, to znowu będzie mnie kusiło by wrócić, a 41 lat to już nie jest wiek na toczenie walk w klatce. To, że dałem się trafić to sygnał, że z refleksem już nie najlepiej. Robiłem wszystko, by mnie nie sprowadził, długo się tego uczyłem, ale że dam się trafić w stójce to przez myśl mi nie przeszło. Jeszcze raz Wam dziękuje za wsparcie, przede wszystkim młodym fanom Fame MMA. Byliście wspaniali. Dziękuje również organizatorom, którzy stoczyli heroiczny bój do ostatnich godzin o to, by gala się odbyła. Uważajcie na siebie w tych trudnych czasach i z Panem Bogiem" - napisał na Facebooku 41-latek.