Przez wiele dni nie wiadomo było, czy uda się uratować wzrok Polki. Pierwszej pomocy udzielono jej w Nowej Zelandii. Do kraju wracała z duszą na ramieniu. Operacji poddała się u zaufanych chirurgów. Teraz przechodzi okres rekonwalescencji. Nie zamierza żegnać się z klatką. Ale po raz kolejny będzie mogła do niej wejść najwcześniej za dziewięć miesięcy. Tymczasem od zabiegu minęły dopiero cztery tygodnie. - Operacja polegała na tym, że wyciągnęli mi oko ze szczeliny, ze złamania i włożyli tam stalową płytkę - opowiada w rozmowie z serwisem polsatsport.pl. - Naprawili całość i wyczyścili uszkodzoną zatokę. Operował mnie chirurg twarzowo-szczękowy, laryngolog, a na sali obecny był też okulista, który nadzorował, żeby moje oko nie zostało uszkodzone. Zabieg nie należał do łatwych. Złamaniu uległa bowiem dolna ściana oczodołu. Oko pod wpływem uderzenia wpadło do zatoki szczękowej. Został uszkodzony nerw i mięsień. Zrobiła się przepuklina. Kowalkiewicz ma nadzieję na szybki powrót do pełni sił. I nie zamierza kończyć sportowej kariery. W oktagonie nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. - To jest moje wielkie marzenie, żeby stoczyć choć jedną walkę, a dwa pojedynki to szczyt moich marzeń - mówi 34-letnia zawodniczka. - Nie proszę o więcej. Chciałabym wrócić do zdrowia, stoczyć dwie zwycięskie walki w UFC, które mam zapewnione w kontrakcie, a potem przejść na sportową emeryturę. UKi