Powrotna podróż Kowalkiewicz do kraju trwała niemal 30 godzin. Dzisiaj o świcie samolot z Polką na pokładzie wylądował w Warszawie. "Lot minął bez problemu, czuję się dobrze. Co będzie dalej? To się okaże" - powiedziała Kowalkiewicz "Super Expressowi". Jak podała gazeta, nasza zawodniczka bezpośrednio z lotniska udała się do jednej z klinik, gdzie przejdzie szczegółowe badania oka. Dopiero po nich może być wiadomo coś więcej w sprawie kontuzji. Podczas sobotniego z starcia chińską przeciwniczką w Auckland Kowalkiewicz walczyła z poważną kontuzją oka, ale mimo to walka nie została przerwana. "Trwają spekulacje na temat, czy walka powinna zostać przerwana. To była decyzja lekarza. Tak naprawdę, jeżeli mam mieć do kogoś pretensje, czy moi trenerzy lub moi bliscy, to tylko i wyłącznie do lekarza. Nie mam pretensji do trenerów, bo wielokrotnie mnie pytali, czy chcę i jestem w stanie dalej walczyć. Wydawało mi się, że jestem w stanie, ponieważ nie sądziłam, że jest to tak poważna kontuzja. Nie miałam pojęcia, że mam złamaną kość, że oko się zapadło. Po prostu dostałam palcem w oko. Wielokrotnie coś takiego przytrafiało mi się na treningach i myślałam, że po kilku minutach normalne widzenie wróci. Niestety, okazało się to dużo poważniejsze. Dobrze, że to się tak skończyło, a nie inaczej" - opisywała Kowalkiewicz. WS