Jeśli ktoś do tej pory nie znał Życińskiego, to miał okazję o nim usłyszeć w minioną sobotę. Walka z jego udziałem podczas Fame MMA 8 zakończyła się głośnym skandalem. W jego efekcie dożywotnio zdyskwalifikowany został Marcin Najman. "El Testosteron" umówił się z "Don Kasjo" na walkę na zasadach bokserskich. W trakcie walki najpierw jednak obalił przeciwnika, a potem go kopnął. Sędzia natychmiast przerwał starcie, co wywołało potężną awanturę w oktagonie. Interweniować musiała ochrona. Wiadomo, że Najmana w Fame MMA już nie zobaczymy. Co dalej z Życińskim? Organizacja chce, by gwiazdor programu "Warsaw Shore" nadal walczył dla niej. Zawodnik nie zdecydował jeszcze o swojej przyszłości. Postawił za to warunek - zostanie w Fame MMA, jeśli jej władze zakontraktują mu walkę z kimś, kto próbował swoich sił w elitarnej UFC. Jeden z właścicieli polskiej organizacji, Wojciech Gola, zapewnił, że postara się to życzenie spełnić. - Inaczej nie wrócę. Nie zmienię zdania, mimo że nie chciałem się pożegnać z wami w taki sposób. Przykro mi, bo przepracowałem dobrze cykl przygotowawczy. Najman to był mój najsłabszy rywal z dotychczasowych. Ale miałem presję , bo przegrać z "El Tostem" to wstyd - powiedział "Don Kasjo" na youtubowym profilu Goli. W tej chwili 28-latek przechodzi leczenie kontuzjowanej nogi. Urazu doznał w klatce tuż po zakończeniu walki - wskutek haniebnego ataku trenera Najmana, Damiana Herczyka. Sprawa trafi do prokuratury. UKi