To była trzecia obrona pasa Mariana Ziółkowskiego. W dwóch poprzednich pokonał Macieja Kazieczkę i Borysa Mańkowskiego. W starciu z Sebastianem Rajewskim był faworytem bukmacherów i większości kibiców, jednak sam mistrz ostrożnie podchodził do takich deklaracji. Ziółkowski zdawał się doceniać klasę Rajewskiego. Pretendent podkreślał z kolei, że dokładnie przeanalizował ostatnie walki rywala i wyciągnął z nich pożyteczne dla siebie wnioski. KSW 71: Ziółkowski - Rajewski Pierwsza runda to w dużej mierze wzajemne badanie się obu zawodników. Rajewski starał się korzystać z różnych technik, a Ziółkowski sprawdzał, na ile stać będzie pretendenta. Ani na chwilę walka nie została sprowadzona do parteru. Za to już na początku drugiej rundy Ziółkowski znalazł się na deskach po próbie kopnięcia. Rajewski nie zamierzał jednak rzucać się na mistrza. Zamiast tego pozwolił mu wstać i walka była kontynuowana w stójce. Po dwóch minutach Marian Ziółkowski znów wylądował na deskach - tym razem na skutek celnego ciosu rywala. Pretendent postanowił dosiąść mistrza i wyprowadzić kilka ciosów. Do końca drugiej rundy walka przypominała zapasy. Rajewski szukał możliwości założenia dźwigni Ziółkowskiemu, ale ten bardzo mądrze się bronił. Kilkukrotnie mistrz próbował też samemu przejąć inicjatywę i poddać pretendenta. KSW 71: Walka wieczoru rozstrzygnięta na punkty W trzeciej rundzie Ziółkowski nie chciał pozwolić Rajewskiemu na tak zdecydowaną przewagę. Atakował rywala w stójce, a co jeszcze ważniejsze - jego ciosy w końcu zaczęły być seryjne i celne. Mistrz zwiększył też swoją mobilność, o co prosili go trenerzy zgromadzeni w jego narożniku. Rajewski wycofał się pod siatkę, a Ziółkowski zajął miejsce w środku oktagonu. Po raz kolejny Marian rozkręcał się wraz z nadejściem następnych rund. O ile bowiem można powiedzieć, że dwie pierwsze należały do pretendenta, o tyle trzecia była lepsza w wykonaniu obrońcy pasa. Czwartą rundę można określić mianem kontynuacji tego, co zaczęło się w trzeciej. Ziółkowski nacierał, a Rajewski starał się kontratakować. W trzeciej minucie walki trafił w oko mistrza, co wyraźnie go zabolało. Cios nie wybił jednak 31-latka z dobrej passy - nadal utrzymywał on miejsce w centrum klatki i starał się obijać rywala. Tymczasem tempo pretendenta wyraźnie spadło i przeszedł on do defensywy. W decydującej rundzie zawodnicy przywitali się ze sobą kopnięciami. Wyglądało na to, że Rajewski odzyskuje energię i walka staje się bardziej wyrównana. Na dwie minuty przed końcem Ziółkowski zaskoczył uderzeniem pięścią z półobrotu. Pretendent miał jednak szczęście, bo znajdował się blisko rywala, dzięki czemu cios nie dotknął go z pełną mocą. W samej końcówce obaj zawodnicy rzucili się na siebie nawzajem i wymienili kilka mocnych uderzeń. O wyniku walki musieli jednak zadecydować sędziowie. Punktowali oni niejednogłośnie: 48-47, 48-47 i 49-46 na korzyść Mariana Ziółkowskiego. Jakub Żelepień, Interia