To był prawdziwy popis Mameda Chalidowa. Po raz kolejny pokazał swój ogromny kunszt MMA i to z nie byle kim, bo 25 kg cięższym Mariuszem Pudzianowskim. Zawodnik z Olsztyna zaszokował do tego stopnia, że pokonał "Pudziana" jego najlepszą bronią, czyli siłą. Pokaźnie obalił go w okolicach pierwszej minuty, wszedł za plecy i ubił ciosami. Po walce w oficjalnym wywiadzie z Pauliną Klimek dla KSW przyznał, że miał inny plan na tę walkę. - Pracowałem nad tym, żeby to siła przeważała nad masą mięśniową. Nigdy nie ważyłem 99 kg, a w tych przygotowaniach doszedłem nawet do takiej wagi. Ale dzisiaj ważyłem już 92 kg - powiedział na chłodno Chalidow. - Plan był taki, że mam walczyć w stójce. W ogóle miałem nie walczyć w klinczu, miałem go zryrwać. Robiłem to z chłopakami strongmanami z Łodzi. Dociążali mnie bardzo mocno. Ale jak już z Mariuszem byłem w klinczu, to po prostu to czułem. Trenerzy mi wskazali: "Jeżeli to czujesz, rób". Właśnie to czułem i robiłem - zaznaczył Chalidow. Rzeczywiście trzeba przyznać, że siła i masa Pudzianowskiego przy technice Mameda gdzieś zanikła. Zobacz: Co z przyszłością Mariusza Pudzianowskiego? Znaczący gest szefa KSW - Gdybym nie robił z silnymi chłopakami, to byłbym zdziwiony. Sparingi z dużymi turami dały mi naprawdę dużo. Gdybym tego nie robił, mogłoby mnie to zszokować. Teraz nie byłem zszokowany, czułem, że Mariusz robi błędy - opowiada wojownik pochodzący z Czeczenii. Póki co, nie wiadomo, jaka będzie przyszłość Mameda Chalidowa w KSW. Pewne jest, że nie zawalczy już z kimś o warunkach fizycznych zbliżonych do Pudzianowskiego. Współzałożyciel KSW Maciej Kawulski widziałby go najchętniej z powrotem w dywizji średniej (do 84 kg).