Decyzja 39-letniego Chalidowa spotkała się z zadowoleniem sporej części kibiców MMA. Gdy wojownik z polskim obywatelstwem żegnał się z oktagonem po drugiej z rzędu porażce, gdy nie udał mu się rewanż z Tomaszem Narkunem, wydawało się, że decyzja jest przemyślana i nieodwołalna. Czas pokazał, że Chalidow nie jako pierwszy, ani zapewne nie ostatni sportowiec, po przerwie, decyduje się domknąć rozdział, przez lata zapisany złotymi zgłoskami. Zawodnik rodem z Czeczenii był jednym z prekursorów mieszanych sztuk walki w naszym kraju i wciąż cieszy się jedną z największych popularności nad Wisłą. Okazuje się, że jedną z motywacji powrotu do klatki, było... zatrzymanie przez Biuro Operacji Antyterrorystycznych, do którego doszło kilka miesięcy temu na Warmii i Mazurach. Informacja o spektakularnej akcji szybko obiegła media w całym kraju. - Niejako sytuacja życiowa zdecydowała o powrocie. Do mojego domu wpadł z buta prokurator. Chciał chyba spełnić tym swoje ambicje i zdobyć wyższe stopnie. Nie mogłem się jednak zgodzić z bzdurnymi zarzutami, które mi postawił po zeznaniach zbrodniarza pozostającego na wolności. Rozumiem, że prokurator nie szuka prawdy, a jedynie sukcesu. Łatwo jest kogoś zamknąć i zniszczyć komuś życie. Zastanawia mnie, dlaczego takie osoby, tak łatwo dyrygują ludzkim życiem. Często dotyka cienkich, osobistych linii i je przekracza. Potem z nim rozmawiasz, a on się śmieje. Śmieje ci się w twarz. Wtedy zrozumiałem, że ten człowiek nie szuka prawdy, tylko sukcesu i sensacji - powiedział Chalidow w rozmowie z fakt.pl. Teraz sam sportowiec zamierza dowieść w sądzie, że jest niewinny, a cała akcja wyrządziła mu i całej jego rodzinie wiele krzywdy. - W trzech instancjach sąd odrzucił bzdurne zarzuty tego człowieka. Teraz czekam na sprawę. Chcę udowodnić w sądzie swoje racje. Prawda się obroni. Ludzie zasługują na wyjaśnienia - zapowiedział Chalidow. W sprawie Interia zadzwoniła do Śląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Katowicach, której prokurator wydał polecenie zatrzymania sportowca. Przypomnijmy, że do zatrzymania Chalidowa doszło w czerwcu tego roku, a następnie postawienia mu jedenastu zarzutów. Naczelnik śląskiego wydziału Prokuratury Krajowej Tomasz Tadla powiedział dziennikarzom, że podejrzany złożył obszerne wyjaśnienia, a do sądu trafił wniosek o areszt motywowany obawą matactwa. Jednak Sąd Rejonowy nie uwzględnił wniosku o aresztowanie, na co prokuratura złożyła zażalenie, które jednak zostało oddalone przez Sąd Okręgowy. - Ten pan cały czas jest podejrzany, ale odpowiada z wolnej stopy. Sprawa jest w toku, jeszcze nie został skierowany akt oskarżenia, a cała sprawa dotyczy działalności większej liczby osób. Tak więc postępowanie wobec tego pana, jak również osób z nim współdziałających, jeszcze nie zostało zakończone - powiedział w rozmowie z nami zastępca naczelnika, prokurator Paweł Leks. Zadaliśmy prokuratorowi także pytanie o dysonans w sprawie aresztowania, jaki miał miejsce pomiędzy wnioskiem prokuratury, a decyzją dwóch instancji sądu. Skąd taki rozdźwięk tych instytucji, skoro chodzi o bardzo mocno brzmiące zarzuty? - Tutaj jedno drugiego wcale nie wyklucza. Mówiąc na bardzo dużym poziomie ogólności, sąd może nie zastosować aresztu z dwóch powodów: po pierwsze uznając, że nie ma wystarczających dowodów, albo przeciwnie - dowody są, ale nie jest konieczne stosowanie środków izolacyjnych. To są zupełnie dwie równorzędne podstawy niestosowania środka, jakim jest areszt - wyjaśnił prok. Leks. A gdyby przyjąć pierwszy powód - dociekaliśmy, iżby sąd uznał, że dowody są niewystarczające, jak to się ma do spektakularnego zatrzymania takiej osoby? - Każda osoba zatrzymana ma prawo wnosić o stwierdzenie zatrzymania za niezasadne. Jeżeli sąd potwierdzi jego rację, to wówczas przysługuje mu odszkodowanie. Tu jednak znów rozmawiamy na poziomie ogólności, bo nie mam szczegółowej wiedzy, by odnosić się do tej konkretnej sprawy - zastrzegł prokurator Leks. Nasz wojownik, równolegle ze swoimi zwolennikami, zaczął mieć coraz ostrzejszą, a przede wszystkim głośno wyrażającą hejt, grupę adwersarzy. Dali oni znać o sobie m.in. podczas gali na Stadionie Narodowym, w maju 2017 roku, gdzie Chalidow jednogłośną decyzją sędziów pokonał Borysa Mańkowskiego. Jak będzie tym razem? Askham zadebiutował w klatce KSW w marcu 2018 roku od razu w sposób spektakularny. Słynący z piekielnych kopnięć Anglik znokautował poprzednią "ofiarę" Mameda, czyli Michała Materlę. Później kopnięciem w wątrobę "sprezentował" KO Marcinowi Wójcikowi, a w rewanżu z Materlą znów załatwił sprawę przez nokaut, serwując tzw. latające kolano. Wówczas 31-latek wygrał turniej w kategorii średniej, zdobył pas mistrza KSW, a do kieszeni wpadł mu bonus za walkę wieczoru. Pojedynek wieczoru Chalidow - Askham odbędzie się w umownym limicie do 85 kg. Art