Po porażce w pierwszej walce z Narkunem, do której doszło w marcu, Chalidow za wszelką cenę chciał zrewanżować się "Żyrafie" i dostał taką szansę na gali KSW 46 w Arenie Gliwice. Pojedynek, okrzyknięty mianem największego rewanżu w historii federacji, znów zakończył się wygraną mistrza wagi półciężkiej nad jednym z najpopularniejszych wojowników mieszanych sztuk walki w Polsce. Zgodny werdykt sędziów spotkał się z dużym zawodem części fanów, wielu okrzyknęło go mianem kontrowersyjnego, ale trójka arbitrów jednogłośnie wypunktowała zwycięstwo Narkuna (30:27, 29:28, 29:28). Werdykt "Kanibal z Groznego" przyjął z pokorą, ale widać było, że druga porażka z rzędu mocno go dotknęła. W rozmowie na gorąco, przeprowadzonej jeszcze w oktagonie, 38-letni Chalidow ogłosił, że podjął decyzję o zakończeniu kariery, bo nie ma już zdrowia konfrontować się z młodymi i w sile wieku zawodnikami. Teraz, w rozmowie z "Super Expressem", długoletni gwiazdor federacji KSW wyznał, że ma problemy natury psychicznej. - Czasami łapie mnie nerwica i nie mogę nad tym zapanować. Dwie godziny przed walką siedzę w szatni i mówię do siebie: "Już nie możesz zrezygnować". (...) Toczysz walkę ze sobą, a powinieneś walczyć z przeciwnikiem. Nie chcę dalej ryzykować - powiedział wojownik z polskim obywatelstwem, który nad Wisłę przybył jako 17-latek w 1997 roku , opuszczając zrujnowaną pierwszą wojną czeczeńską ojczyznę. Chalidow wyznał, że korzysta z pomocy specjalisty, a konkretnie psychiatry oraz sięga po leki. AG