Jakub Żelepień, Interia: Wpisałem sobie ostatnio hasło "Piotr Lisek" w wyszukiwarkę Google i... nie zgadniesz, na jaki natknąłem się tytuł. Piotr Lisek: Nie mam pojęcia. "Te ręce mogą przerażać" - tak napisał jeden z brukowców. Tytuł odnosił się do zdjęcia, które jakiś czas temu opublikowałeś w swoich mediach społecznościowych. Faktycznie przypakowałeś? - No właśnie nie, moja postura jest taka sama od kilku lat. Ani nie chudnę, ani nie tyję. Mam zresztą w swoim instagramowym portfolio bardziej wyżyłowane zdjęcia, więc trochę się dziwię. Niemniej cieszę się, że jestem na językach i że docenia się moją codzienną sportową pracę. Tej pracy pewnie ci nie brakuje - jesteśmy przecież w sezonie olimpijskim. Jakie masz plany na najbliższe tygodnie i miesiące? - Wkładam 100% zaangażowania w to, aby skakać jak najwyżej. Mamy sezon napakowany mistrzostwami świata, mistrzostwami Europy i igrzyskami olimpijskimi, więc startów na pewno nie zabraknie. Zaczynamy natomiast już wkrótce czempionatem halowym. Praca wre i mocno liczę na to, że moja forma będzie wysoka. Niewiarygodny rekord świata w Walencji. Czegoś takiego ludzie nie widzieli Kiedy należy spodziewać się najwyższej dyspozycji Piotra Liska? - Celuję oczywiście w przełom lipca i sierpnia, czyli czas igrzysk. Od 10-12 lat staram się przygotowywać topową formę właśnie na ten okres i z reguły to się udaje. Mam nadzieję, że i tym razem będzie podobnie i będę cieszył serduszka kibiców. Chcę cię zapytać również o drugą odnogę twojej aktywności, czyli freak fighty. We wrześniu miałeś okazję zadebiutować. Jakie dalsze plany? - Złapałem bakcyla i bawię się sztukami walki. Na razie jestem żółtodziobem i myślę, że nie zmieni się to w najbliższym czasie, ponieważ wkładam całe swoje serce w skok o tyczce. Freak fighty pozostaną natomiast bardzo fajną zajawką. Myślę zresztą, że w niedalekiej przyszłości znów zobaczycie mnie w oktagonie, natomiast na pewno nie zdarzy się to przed igrzyskami. Na ile walk podpisałeś kontrakt z FAME MMA? Czyli nie zdradzisz szczegółów? - Na razie nie. Zapytam więc o coś innego. Czy twoja sylwetka - przez lata dopasowywana do wymogów tyczki - sprawdzi się na dłuższą metę w sportach walki? Czy będziesz musiał nieco ją zmienić, gdy będziesz chciał już na stałe zamienić stadion lekkoatletyczny na oktagon? - Myślę, że specyfika mojej konkurencji pozwala mi na to, aby z przytupem wejść do świata sportów walki. Widzieliście już co nieco podczas mojego debiutu w Szczecinie - to była szybka akcja. Jeśli kiedykolwiek zdarzy się tak, że będę w tej materii na dłużej, to na pewno będę dawał z siebie jeszcze więcej w oktagonie, ale na razie tyczka jest na pierwszym miejscu. Jakub Żelepień, Interia