Gamrot i Parke zmierzyli się już ze sobą na PGE Narodowym. Wówczas sędziowie wskazali na zwycięstwo Polaka. Obaj fighterzy podeszli do rewanżowego starcia niezwykle ambicjonalnie i widać to było w każdej sekundzie pojedynku. Przez całą walkę nokaut wisiał w powietrzu. W drugiej rundzie Gamrot trafił rywala w oko, a lekarz zabronił na kontynuowanie pojedynku. Walka została uznana za nieodbytą. Tuż po niej doszło do ogromnego zamieszania w oktagonie. Nie obyło się bez przepychanek i wyzwisk."Sam podszedł do naszego narożnika. Zaczął coś mówić do Borysa Mańkowskiego i nagle go odepchnął. To jest jakaś kpina. Nie ma siły walczyć, a ma siłę odepchnąć Borysa? Powinien dostać karę i zostać wyrzucony z federacji za takie zachowanie" - stwierdził Gamrot."Doskonale wiedział, że przegrał dwie pierwsze rundy i w trzeciej pewnie by się przewrócił o własne nogi. To była dla niego jedyna deska ratunku, gdy powiedział, że nagle nie widzi na jedno oko i nie może walczyć. To jakiś żart. Jestem zażenowany jego postawą" - skomentował Polak, który nie chce walczyć z Irlandczykiem po raz trzeci."Wygrałem z nim pierwszą walkę i wygrałem drugą, więc po co mam z nim walczyć po raz trzeci? W ogóle nie powinienem się zgadzać na rewanż. Okazałem dobre serce. Po pierwszym starciu nie byłem za bardzo z siebie zadowolony. W drugim pojedynku go zdeklasowałem. Miałem go przewrócić w trzeciej rundzie i poddać i pewnie tak by się stało. Nie ma sensu organizować z nim trzeciej walki. Nie ma szans, żebym się na to zgodził" - zaznaczył Gamrot. "Nie mam pojęcia, kiedy będzie moja następna walka. Wszystko zależy od federacji KSW. Walczyłem z nim w stójce dwie rundy i nie mam śladu na twarzy. Chyba jedynie jego krew. Jest leszczem bez charakteru. Nawet nie chcę już przeklinać" - zakończył.