Od kilku dni w środowisku sportów walki nieoficjalnie mówiło się, że Krzysztof Głowacki zwiąże się z największą w Polsce federacją MMA. Zresztą sam Głowacki, gdy niedawno publikował emocjonalny wpis w mediach społecznościowych, dawał do zrozumienia, że jest gotowy spróbować nowego chleba z innego, sportowego pieca. - Nie wykluczam również zmiany formuły walki. Bardzo dziękuje wszystkim, którzy trzymają za mnie kciuki, to ogromne szczęście Was mieć. Do zobaczenia! - napisał sportowiec. KSW najpierw podgrzało emocje w środę po godz. 11, publikując w mediach społecznościowych tajemnicze zdjęcie. Widać na nim odwróconego tyłem sportowca, z kapturem na głowie, trzymającego w obu dłoniach pas. Zdjęcie zostało wykonane na trybunie Stadionu Narodowego, stąd od razu można było sądzić, że "Główka" wystąpi na zbliżającej się gali KSW 3 czerwca. W końcu przypuszczenia oficjalnie zostały potwierdzone następnym komunikatem. Głowacki podczas gali KSW 3 czerwca zmierzy się z Patrykiem "Glebą" Tołkaczewskim. Piękna kariera bokserska Głowackiego została zastopowana (zakończona?) na bilansie 32 zwycięstw (20 przed czasem) i 4 porażek. Ważniejsze jednak od "suchych" cyferek jest to, że pięściarz z Wałcza dwukrotnie sięgał po pas mistrza świata w kategorii junior ciężkiej. Po raz pierwszy Głowacki wspiął się na sportowy szczyt w 2015 roku, gdy po heroicznej walce pokonał faworyzowanego Marco Hucka. Wydawało się, że rzucony na deski Polak zostanie "dobity" przez boksującego pod niemiecką flagą pięściarza pochodzenia bośniackiego, ale wtedy zerwał się do nieprawdopodobnej szarży, samemu demolując Hucka w 11. rundzie. Rok później stracił trofeum, ustępując przyszłemu mistrzowi świata w wadze ciężkiej, Ołeksandrowi Usykowi. Po raz drugi po pas sięgnął w 2018 roku, pokonując Maksyma Własowa. W ostatniej walce, w styczniu tego roku, będącej ostatnią próbą ustawienia się w kolejce do walki o tytuł mistrzowski, Głowacki dotkliwie przegrał na ringu w Manchesterze, gdzie przez techniczny nokaut w czwartej rundzie pokonał go faworyt, Richard Riakporhe.