Mańkowski wracał do klatki KSW po dwóch porażkach. Lepsi od "Diabła Tasmańskiego" w przeciągu ostatniego roku okazali się Marian Ziółkowski i Daniel Torres. Teraz zapowiadał, że odrobił lekcje i zaprezentuje się z zupełnie innej strony. W formę poznaniaka wierzył także jego przyjaciel i wieloletni sparingpartner Mateusz Gamrot. Reprezentant Czerwonego Smoka mierzył się z Valeriu Mirceą. Dla Mołdawianina był to trzeci występ w organizacji KSW. Wcześniej przegrywał z Romanem Szymańskim i wygrywał z Gracjanem Szadzińskim. Zobacz: Wielki skandal na gali MMA we Francji! Polak w roli głównej "Diabeł Tasmański" rozpoczął bardzo zachowawczo, Mircea z kolei był agresywny. W pewnym momencie Mańkowski chciał zaatakować prawym sierpowym, ale w tym samym czasie "Wilk" trafił go latającym kolanem. Polakowi ugięły się nogi, a oponent kontynuował natarcie i "zgasił światło" zawodnikowi z Poznania. Mircea dokonał sztuki, która nie udała się nikomu od sześciu lat, bowiem wtedy ostatni raz Borys Mańkowski przegrał przed czasem. Chwilę później prawdziwy popis dał Roman Szymański, który ekspresowo poddał znacznie bardziej doświadczonego Rafała Tutarauliego. Polak zmylił Gruzina pokazując, że zapina trójkąt nogami i przeszedł do balachy (dźwigni na staw łokciowy). Oponent Polaka szybko odklepał.