W sobotę o 20, w łódzkiej Atlas Arenie rozpocznie się gala KSW 64. W walce wieczoru zmierzą się Sebastian Przybysz i Bruno Augusto dos Santos. Będzie to starcie o pas wagi koguciej. Transmisja gali w systemie PPV w Polsacie Box i Polsacie Box GO. Dostęp można wykupić po kliknięciu TUTAJ. Wcześniej zaprezentuje się Mariusz Pudzianowski, który zmierzy się z senegalskim "Bombardierem". Spore zainteresowanie wzbudza też starcie Roberta Ruchały z Patrykiem Kaczmarczykiem. Obaj są bardzo utalentowani, a fani i eksperci widzą w nich przyszłych mistrzów KSW. W rozmowie z Interią Ruchała opowiedział o nastrojach związanych z tym pojedynkiem, swoich przygotowaniach i podejściu do kariery w MMA. Michał Przybycień, Interia: - Jak się czujesz słysząc, że jesteś nową wschodzącą gwiazdą? Robert Ruchała: - Jest to bardzo motywujące. Nie spodziewałem się, że ktoś tak kiedyś o mnie powie. Daje to sporego kopa do treningów, do tego, żeby piać się cały czas w górę, po najwyższe cele, żeby robić progres. Takie słowa są bardzo budujące. Cieszę się, że jest tak duże zainteresowanie tą walką. Czy według ciebie jest to przedwczesna walka o pas? - Ciężko mi to ocenić. Obaj dopiero wchodzimy do organizacji. Nasze zestawienie jest dlatego fajne, bo jesteśmy młodzi, gniewni i ludzie chcą nas oglądać. Obaj mieliście jednak bardzo mocne wejście do organizacji. - Tak, a dodatkowo, tym starciem chyba kupiliśmy fanów. Każdy tego chciał. Po walce z Bażantem przeglądałem fora i pisało się o tym zestawieniu i KSW musiało zrobić tę walkę. - Niektórzy twierdzą, że do tego pojedynku doszło za szybko, że byłoby lepiej gdyby KSW zbudowało nasze osobowości, że mogło poczekać aż nasze rekordy będą większe i wtedy nas zestawić. Ludzie jednak chcieli tego już teraz i walczymy. Trzeba stoczyć bój i rozstrzygnąć, kto jest przyszłością. Obaj jesteście niepokonani. Jest duża presja, aby zachować zero w rekordzie? - Nie myślę o rekordzie. Myślę o tym, żeby wygrać za wszelką cenę i dać z siebie wszystko. Nie patrzę na rekord, bo czasem zawodnik, który ma kilka przegranych, daje lepsze walki, niż zawodnik z zerem po stronie przegranych. Nie myślę o porażce, myślę o zwycięstwie. W trailerze przed walką mówiłeś, że gdy spotkaliście się twarzą w twarz, widziałeś u Patryka "uśmieszek McGregora". On jest bardzo pewny siebie. Ty masz raczej skromniejsze podejście. Która droga wg. ciebie lepiej się sprawdza? - Patryk jest pewny siebie. Nie znam go osobiście, nie wiem, jaki jest naprawdę. W mediach tak to wygląda. - Moja skromność nie jest udawana. Taki jestem na co dzień, najzwyklejszy uśmiechnięty chłopak, który idzie po marzenia. Mi to pomaga. Nie muszę się zastanawiać, czy dobrze robię, czy powiedziałem dobrze, czy źle. Nie udaję nikogo. Mówię to, co myślę. Ostatnią walkę, z Danielem Bażantem, stoczyłeś na KSW 58, 30 stycznia. Mamy końcówkę października. Czy przerwa nie była zbyt długa? - Była długa, ale nie zmarnowałem tego czasu. Mogłem siedzieć, czekać na termin i dopiero wtedy rozpocząć przygotowania. Ja w tym czasie cały czas trenowałem, bo miałem się bić z Patrykiem trochę wcześniej. Najpierw myślałem, że będzie to w lipcu, potem, że we wrześniu, a okazało się, że jest to koniec października. Walka była przekładana, a ja byłem cały czas w przygotowaniach. Nie odpuszczałem i cały czas trenowałem, chciałem się rozwijać. - Po walce z Bażantem, miałem trzy tygodnie przerwy. Potem zacząłem trenować. Nie wiedziałem, kto będzie moim rywalem, po prostu chciałem się rozwinąć i być jeszcze lepszym. Potem, jak Patryk wszedł do organizacji, to wiedziałem, że prędzej czy później będziemy się bić. Po walce Kaczmarczyk - Sobiech dowiedziałem się, że będzie ta walka i zacząłem przygotowania. Nie wiedziałem kiedy dojdzie do tego starcia i jak się okazało, że może to być lipiec, to byłem gotowy. Więc od kwietnia, przez całe wakacje, byłem w mocnym treningu. Czy orientujesz się jakie były powody przekładania tej walki? - Nie wiem. Ani ja, ani Patryk nie mieliśmy kontuzji. Wydaje się, że były to czysto biznesowe powody. Czy takie przekładanie walki negatywnie wpływa na przygotowania? - Tak, utrudnia to proces treningowy. Człowiek myśli, że zaraz powalczy, a tu "przekładka" i trzeba dłużej pracować. To jest ciężkie, ale w tym sporcie jesteśmy twardzi. Pomimo tych zawirowań z terminem potrafiłem się dobrze przygotować. Obie walki, które stoczyłeś w KSW, kończyłeś poddaniami, przy okazji zgarniając bonusy. Czy czujesz, że parter jest twoją najmocniejszą stroną i w tej płaszczyźnie masz przewagę? - Ogólnie widzę przewagę w każdej płaszczyźnie, ale zobaczymy, jak to będzie w walce. Wychodzę pewny siebie, wiem, co mam zrobić, bo bardzo dobrze przepracowałem okres przygotowawczy. Jak się potoczy walka, zobaczymy. Zobaczymy na co pozwoli przeciwnik. My sobie układamy plany, ale czasami przeciwnik zachowuje się trochę inaczej niż przewidywaliśmy i trzeba te plany zmienić. To jest umiejętność dobrych zawodników. Oni potrafią się dostosować do stylu rywala. Mistrzem KSW w wadze piórkowej jest Daniel Torres. W najbliższym czasie pewnie czeka go rewanż z Salhdinem Parnassem. To może wydłużyć drogę po pas dla zwycięzcy waszej walki, bo będzie trzeba czekać na tamto rozstrzygnięcie. Czy według ciebie twoja walka z Kaczmarczykiem to nieoficjalny eliminator do walki o pas? - Ta walka na pewno zdecyduje, kto pójdzie dalej i zbliży się do miana pretendenta, ale dalej wszystko zależy od KSW. Być może organizacja nie będzie chciała tak szybko dawać mistrzowskiej szansy młodym zawodnikom. Może być tak, że my młodzi, będziemy się bić między sobą, bo kategoria jest mocno obsadzona i ten, który zostanie na placu boju, dostanie szansę. - Zobaczymy jakie plany ma KSW. Ja się skupiam na tej walce. Nie ma sensu myśleć, co będzie dalej, bo do pojedynku zostało kilka dni. Z Patrykiem spotkaliście się w 2018 roku w walce amatorskiej. Wtedy przegrałeś. Co zmieniło się od tego czasu? - Od czasu, gdy przegrałem z Patrykiem, zmieniłem wszystko. Zmieniłem "grę", całe podejście do tego sportu, zatrudniłem dietetyka. Wcześniej wszystko robiłem sam. - Wtedy byliśmy młodzi, nie wiedzieliśmy zbyt wiele o tym sporcie. Ja kompletnie nic nie wiedziałem o suplementacji, czy nawadnianiu. Teraz wszystko jest inaczej. Mam ludzi od każdej płaszczyzny. Nabrałem większego doświadczenia. Po tej przegranej stoczyłem sporo walk i wszystkie wygrałem. Tamto starcie jakoś pomogło ci teraz w przygotowaniu do walki? - W ogóle nie patrzę na tamten pojedynek. Jesteśmy w innym miejscu. Wszystko jest inne. Byliśmy na amatorstwie, walczyliśmy na galach ALMMA. To bez porównania do walk na galach zawodowych. Analizowałem jego ostatnie walki. Tamto starcie pamiętam, ale nie przywiązuję do niego wagi. Rozmawiał: Michał Przybycień