Obaj zawodnicy pierwszy raz spotkali się na KSW 47 w marcu 2019 roku. Wtedy jednogłośną decyzją zwyciężył Anglik i obronił pas wagi ciężkiej, a Narkun wrócił do swojej kategorii 93kg i odniósł dwa zwycięstwa, także broniąc tytułu. Teraz szczecinianin po raz drugi zapoluje na pas królewskiej kategorii. Twierdzi, że wyciągnął wnioski z pierwszego pojedynku i wie, jak pokonać de Friesa. - Oczywiście mam inny plan, niż w pierwszej walce. Mam plan, żeby wygrać. Wcześniej de Fries mierzył się z Narkunem przygotowanym w 50 procentach. Teraz będzie mierzył się Narkunem przygotowanym w 100 procentach. Zobaczymy całkiem innego Tomasza Narkuna. Takiego, który będzie agresywny, będzie wywierał presję, takiego jak w dniu swojej walki w kategorii półciężkiej - podkreśla zawodnik ze Szczecina w rozmowie z Interią. Gdzie obejrzeć KSW 60? Transmisję na żywo w jakości Full HD będzie można obejrzeć m.in. w serwisie Ipla.tv. Gala dostępna jest na Smart TV, komputerach i urządzeniach mobilnych. Dostęp do wydarzenia można wykupić płacąc BLIKiem, przelewem lub kartą. Kliknij i zagwarantuj sobie dostęp już teraz! TUTAJ » Narkun przyznaje, że w pierwszej walce nie był optymalnie przygotowany. Przeszkodziła mu kontuzja. Do klatki wychodził ze złamaną ręką. Tym razem jest zdrowy, a przygotowania przebiegły według wcześniej założonego planu. - Teraz wszystko jest elegancko. Rączka jest w stu procentach zaleczona. Wcześniej wychodziłem do pojedynku z bardzo poważną kontuzją. Teraz wychodzę w pełni przygotowany i bez problemów ze zdrowiem - przyznał. - Przygotowywałem się standardowo w Berserkers Team Szczecin. Mieliśmy też obóz w Ankos MMA Poznań. Sparowałem z Michałem Andryszakiem, kilkoma mniej znanymi zawodnikami, o których za niedługo na pewno usłyszycie. W Szczecinie z Łukaszem Sudolskim, Wojciechem Januszem, Michałem Materlą. Całe grono wyśmienitych sportowców. Wcześniej zaczęliśmy od bazy tlenowej w Zakopanem. Bardzo intensywne, wymagające i żmudne przygotowania, ale wiem, że to wszystko zaowocuje i jutro moja ręka zostanie uniesiona ku górze - dodał. Narkun mówi też, że choć nie był w pełni zdrowy, to de Fries nie dał rady skończyć walki przed czasem. Teraz jest w optymalnej formie, co przekłada się też na spory optymizm. - Pięć rund było bardzo ciężkich, ale i tak nie był w stanie mnie skończyć, gościa z kategorii półciężkiej. Nie chce mi się wracać do pierwszej walki, bo walczyłem na 50 proc swoich możliwości. Nie byłem sobą. Dlatego też bardzo zabiegałem o rewanż - przyznał. Zawodnik ze Szczecina świetnie radzi sobie w parterze. 14 razy poddawał rywali. De Fries też świetnie radzi sobie w tej płaszczyźnie. On aż 12 razy kończył walki przez poddanie, co w wadze ciężkiej jest sporym osiągnięciem. Narkun nie boi się jednak żadnej płaszczyzny. W parterze czuje się pewnie. Podkreśla też, że w stójce również może wygrać walkę, choć rywal jest prawie 20 kg cięższy. De Fries wniósł na wagę 119,8 kg. Polak podczas piątkowego ważenia miał 101,5 kg. - Im większy przeciwnik, tym mocniej upada. Szczęka u każdego jest tak samo skonstruowana. Czy waży 60, 120, 180, czy 300 kg, jak dostajesz na punkt, to siadasz. Nie ma znaczenia, ile ważysz. Nie ma odpornych na ciosy. Są tylko źle trafieni. MPTego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!