Artur Gac, Interia: Twoim rywalem będzie potężnie zbudowany Serigne Ousmane Dia, znany jako senegalski "Bombardier". Naturalnie jesteś rutyniarzem, ale siłą rzeczą, im bliżej momentu wejścia do klatki, rosną emocje i napięcie daje znać o sobie? Mariusz "Pudzian" Pudzianowski: - Oczywiście, emocje są zawsze. Nawet gdy startowałem i wygrywałem w podnoszeniu ciężarów. Dlatego zawsze wracam do przeszłości, bo wtedy byłem młodym chłopakiem w swoim topie, a facet w wieku 25-30 lat ma swój szczyt siły. Mimo to, że byłem wtedy najlepszy, to zawsze, na każdych zawodach, pojawiał się dreszczyk adrenaliny i troszeczkę niepewności. Tutaj jest podobnie, mimo że do klatki wejdę już po raz 22., czyli nie jest to dla mnie nowość. W maju minie 12 lat, jak wszedłem po raz pierwszy na salę i zacząłem trenować sukcesywnie i intensywnie MMA. I przez tyle lat zawsze pojawia się dreszczyk emocji i ta niepewność. Dlatego, że to jest jednak sport, a w szczególności waga ciężka. Stąd nawet, jeśli wejdzie amator 120-130 kilogramowy, czyli wielki chłop i choćby zamachnie się nawet ze strachu, a ten cios przez przypadek wejdzie na brodę, to nie ma silnego. Każdego można położyć. Dlatego chyba tylko głupi się nie boi, a strachu nie czuje człowiek wyzuty z jakichkolwiek uczuć. Są sportowcy, którzy nie przyznają się do tego strachu i napięcia, przy czym wydaje mi się, że często rozumieją to w taki sposób, jakby takie wyznanie było z ich strony dowodem słabości. - Nie, nie jest to dowód słabości, tylko dowód normalności. Normalny człowiek zawsze ma obawy. Zawsze jest ta nutka niepewności. Ja jestem pewny swego na 95 procent, ale te brakujące 5 procent to właśnie ta niepewność. Na sto procent nie da się być pewnym, bo nawet idąc chodnikiem, zawsze możesz się potknąć lub przewrócić, co nie powinno się zdarzyć. To z jednej strony jest dobre, bo przez to człowiek ma w sobie jakiś hamulec i nie jest zwierzęciem. Wracasz po najdłuższej przerwie w karierze, która trwała ponad 16 miesięcy. W tym fakcie dostrzegasz więcej obaw, czy paradoksalnie szukasz dodatkowych atutów? - Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, czy widzę atuty. Na pewno cały czas trenowałem, bo akurat przez ostatnich sześć miesięcy robiłem siłownię. A kiedy przyszedł okres przygotowawczy trzech miesięcy, to od stycznia cała siłownia poszła na bok. Dlatego, że MMA to nie podnoszenie ciężarów. Ważyłem już 131 kilogramów i zbiłem wagę do 120 kg. Dzisiaj ważę równe 120 kg, a w dniu walki może to być 119,5 kg. W tej wadze dobrze się czuję. Poza tym do tego zawodnika nie mogę ważyć mniej, bo jednak siła i wszystko, co z nią związane, będzie potrzebne. Z tym przeciwnikiem będzie naprawdę niebezpiecznie przez pierwsze trzy minuty i będę musiał bardzo uważać. On na otwarcie walki na pewno będzie miał nieprzeciętną siłę, jak czołg będzie szedł do przodu, a potem... Im dalej potrwa walka, tym bardziej będzie mu brakowało paliwa. A ja muszę to mądrze rozegrać, żeby tego paliwa jak najmniej stracić. Dodam to, co na początku od razu powiedziałeś, czyli moje doświadczenie! Mimo tego, że on trenowałby z mistrzami świata, to ja wiem, o czym mówię. Przecież przez rok trenowałem w American Top Team z bardzo dobrymi zawodnikami, ale wiem, że doświadczenia i rutyny nie jesteśmy w stanie kupić za żadne pieniądze. To po prostu trzeba nabyć z czasem. A ja, na moim etapie, jakąś rutynę już posiadam. Nie jestem omnibusem, czy zawodnikiem topowym, ale na moim etapie czuję się pewnie. Innymi słowy jestem zawodnikiem pewnym swoich umiejętności w stosunku do tego rywala. Mówiłeś o paliwie... Tymczasem można powiedzieć, że w 2020 roku 43-letni "Pudzian" ani razu nie naoliwił maszyny w klatce. A wiemy, co dzieje się z silnikiem, który tak długo pozostaje nieużywany "w warunkach bojowych". - Zgadza się. Ale namiastką tego, czy ten silnik nie był używany, kibice mogą sobaczyć na moich mediach społecznościowych. Tam przekonają się, czy ten silnik na pewno nie był używany. Czasami treningi i sparingi są gorsze niż ta walka, która będzie w sobotę. Nie było, jak to ja brutalnie mówię, "srania po krzakach", tylko naprawdę ostro. A u nas w klubie jest kilku ciężkich zawodników i oni nie oszczędzają się. Są też spokojniejsi, z którymi sparingi robię inaczej, ale też kilku wariatów i tam nie ma odpuszczania. Uważam, że te sparingi były gorsze niż niektóre moje wcześniejsze walki. Mówię to z praktyki i doświadczenia. Sobotnia gala będzie transmitowana wyłącznie w systemie PPV. Nie możesz tego przegapić! Kliknij tutaj i zagwarantuj sobie dostęp do transmisji na żywo już teraz! Weź udział w naszym konkursie i zgarnij kody dostępu do gali KSW 59! Nierzadko tak jest, że po ciężkiej i sumiennej pracy na treningach, sama walka okazuje się być deserem. - Tak jest. Jeśli chcesz być dobrym zawodnikiem, musisz ciężko trenować. Nie ma czegoś takiego, że sobie pójdziesz, pochodzisz, poskaczesz i będzie łatwo. Jeżeli chcesz być dobrym i naprawdę liczącym się zawodnikiem, to trzeba ciężko pracować. W moim przypadku, przez 25 lat kariery, czy to w podnoszeniu ciężarów, czy teraz obecnie od ponad dekady w MMA, nigdy nic łatwo mi nie przyszło. Na wszystko musiałem ciężko zapracować. Cały czas była praca, praca i jeszcze raz praca. Wielkim talentem w MMA może i nie jestem, ale na pewno nie brakuje mi pracowitości i systematyczności do tego, co robię. Jeśli się za coś biorę, to wkładam w to całego siebie. Nie da się ukryć, że "Bombardier" to kawał chłopa. Człowiek czuje respekt, gdy ma do czynienia z tak potężnie zbudowanym przeciwnikiem? - Akurat mnie to nie przeraża. Gdy popatrzę się na takiego zawodnika, jak on się rusza, bo obejrzałem jego wcześniejsze walki w zapasach oraz dwie poprzednie w MMA, to nie czuję jakiegoś strachu. Już powiedziałem, że ponad dwadzieścia razy wchodziłem do klatki, już nie mówiąc o setkach sparingów na treningach. Nie, nie obawiam się, choć oczywiście jakiś niefart może wyjść. Ale akurat tutaj doświadczenie bierze górę i chyba bardziej u niego pojawia się strach, choć tego po prostu nie pokazuje. Rutyny się nie oszuka. Ja wiem, co to znaczy płakać z braku tlenu, wiem co to znaczy pełen dystans oraz jak "smakuje" bycie w beztlenie, gdy nie masz siły się podnieść. On jeszcze tego nie poczuł. Nie wie, co to znaczy brak tlenu w MMA. W zapasach przewrócisz się i dobra, a tutaj, gdy zabraknie ci tlenu, rywal kładzie się na ciebie, "wkłada" ci łokcie i zdrowo wali w ciebie, dopóki sędzia tego nie przerwie. W tym czasie może ci "zgasnąć światło" i obudzisz się albo na łóżku, albo na noszach. Rozmawiał Artur Gac Cały wywiad z "Pudzianem" w sobotę w Interii!