Najpierw w klatce pojawili się pretendenci do pasa w kategorii do 61 kilogramów. Na początku walki Stasiak nieźle prezentował się w parterze. Gorzej szło mu w stójce. Boksersko był wyraźnie gorszy od rywala, ale punktował niskimi kopnięciami. Od trzeciej rundy zaczął tracić siły. W kolejnym starciu zarysowała się wyraźniejsza przewaga Racicia. Obalił Polaka. Ten, broniąc się, wyprowadził nieprzepisowe kolano w parterze, którym złamał rywalowi nos. Pojedynek mógł zostać przerwany. Gdyby Chorwat nie zdecydował się na kontynuowanie walki, Stasiak przegrałby przez dyskwalifikację. Racić jednak podjął rękawicę i Polakowi odjęto tylko punkt. Miał on duże znaczenie bo walka była bliska. Jeden sędzia punktował remis, drugi widział jednopunktowe zwycięstwo Chorwata, a drugi przyznał mu wygraną dwoma "oczkami". Dzięki temu Chorwat wygrał większościową decyzją i zabrał pas mistrzowski. Później do klatki wszedł Borys Mańkowski. Ma on za sobą trudny okres. Przegrał bowiem trzy ostatnie walki. Walczył jednak z Mamedem Chalidowem, Roberto Soldiciem i Normanem Parkiem. Teraz też mierzył się z trudnym rywalem. Vaso Bakocević, którego pseudonim brzmi "Psychopata", to nieprzewidywalny zawodnik. Dodatkowo wygrał sześć poprzednich walk. Tym razem musiał uznać wyższość Polaka, który poddał go duszeniem trójkątnym, już w pierwszej rundzie. - Wizualizowałem sobie tą walkę od wielu miesięcy. Myślałem, że kibice będą na mnie buczeć, a była cisza, dzięki temu mogłem skupić się na walce. Byłem w życiowej formie. Teraz schodzę do niższej wagi - powiedział w klatce Mańkowski, w rozmowie z Mateuszem Borkiem. MP