W maju ubiegłego roku Mamed Chalidow (34-4-2) stoczył ostatnią walkę w federacji KSW. Czeczen z polskim paszportem wygrał wówczas przez decyzję z Borysem Mańkowskim, ale mnóstwo kibiców zgromadzonych na PGE Narodowym wygwizdało triumfatora. Zawodnik Arrachionu Olsztyn rzucił mikrofon i udał się do szatni, a kilka tygodni później zakomunikował, że robi sobie przerwę w startach. Wydawało się, że jedna z największych gwiazd KSW podpisze kontrakt na wyłączność z czeczeńską federacją ACB. Tak się jednak nie stało. KSW przekonało Chalidowa nie tylko pieniędzmi, ale również wyzwaniami. Jednym z nich było starcie z mistrzem kategorii półciężkiej Tomaszem Narkunem (14-2). Szczecinianin sam zgłosił akces do walki z niepokonanym w KSW rywalem i wszystkie strony szybko doszły do porozumienia. Mamed rozpoczął bardzo dynamicznie i trafił dwoma mocnymi prawymi sierpowymi, po których Narkun dwukrotnie lądował na deskach. Chalidow przytomnie ocenił, że nie będzie w stanie skutecznie dobić przeciwnika i wracał do stójki. Tymczasem szczecinianin był ewidentnie zaskoczony tak dużą przewagą rywala, chciał walczyć w parterze, a w stójce nie mógł złapać dystansu. Różnica w szybkości na korzyść Mameda była widoczna, choć Narkun w drugiej rundzie poczuł się pewniej i wykonał kilka mocnych kopnięć. Mistrz kategorii średniej ponownie polował na prawy sierpowy. "Żyrafa" podjął walkę, nie bał się wdawać w wymiany i wywierał ogromną presję na Chalidowie. W 3. rundzie Narkun najwyraźniej postawił wszystko na jedną kartę. Berserker przyspieszył i zapędził rywala pod ścianę, a następnie zasypał gradem ciosów i kolanami. Chalidow musiał się ratować i sprowadził walkę do parteru, jednak był tak zmęczony, że Narkun błyskawicznie przeszedł do duszenia trójkątnego i poddał niepokonanego w KSW rywala! Narkun podkreślał, że czas na zmianę warty. W starciu z Chalidowem udowodnił, że należy do najlepszych zawodników bez podziału na kategorie. Nie tylko przetrwał kryzys, ale pokazał odporność na ciosy i charakter wielkiego mistrza. "Żyrafa" jest piątym zawodnikiem w historii, który pokonał Mameda. Ostatnim, który tego dokonał był Jorge Santiago w 2010 roku na gali japońskiej federacji Sengoku. Wówczas Brazylijczyk wygrał przez decyzję. PO