W maju podczas największej gali KSW w historii zorganizowanej na Stadionie Narodowym w Warszawie Mańkowski wychodził do pojedynku z większym i cięższym Mamedem Chalidowem w roli underdoga. Był skazywany na porażkę przez większość kibiców, o bukmacherach nie wspominając. Jednak wojownik z Poznania robił wszystko, by zwyciężyć, kilka razy zepchnął rywala do defensywy, a o jego porażce przez decyzję przesądziło jedno obalenie wykonane w trzeciej rundzie. Po walce Chalidow został niesłusznie wygwizdany przez kibiców, a Mańkowski dostał gromkie brawa, będąc w opinii fanów prawdziwym triumfatorem. Niewykluczone, że właśnie wtedy narodziła się kolejna pierwszoligowa gwiazda KSW, tak bardzo potrzebna federacji. Szukając następcy Mameda Od tamtego momentu minęło kilka dobrych miesięcy. Miesięcy niełatwych dla KSW z uwagi na sytuację z Chalidowem. Czeczen z polskim paszportem we wrześniu miał podjąć decyzję o swojej przyszłości, ale nadal nie wiadomo, gdzie będzie kontynuował karierę. Na dodatek Chalidow odkłada swój powrót nawet do jesieni przyszłego roku. Negocjacje między zawodnikiem i federacją trwają, ale wcale nie jest powiedziane, że zakończą się pomyślnie dla Macieja Kawulskiego i Martina Lewandowskiego. Federacja Absolute Championship Berkut jest w stanie zaoferować Chalidowowi równie duże pieniądze. Poza tym zawodnik Arrachionu Olsztyn ma prawo być coraz bardziej rozczarowany postawą publiczności, dla której był idolem przez lata i dawał świetne walki, ale po gorszych występach spowodowanych również problemami zdrowotnymi był mocno krytykowany. W tej sytuacji KSW musi szukać nowych gwiazd i wydaje się, że Mańkowski będzie jedną z nich. Włodarze federacji uznali, że to właśnie on wystąpi w walce wieczoru na KSW 41 w katowickim Spodku. Oczywiście, "Diabeł Tasmański" w walce o widza w systemie pay per view może liczyć na ogromne wsparcie w osobach Pawła "Popka" Mikołajuwa i Tomasza "Stracha" Oświecińskiego, ale nie zmienia to faktu, że zawalczy w ostatnim pojedynku na gali po raz drugi z rzędu. Jeśli zwycięży w efektownym stylu, to jeszcze bardziej zapisze się w świadomości kibiców jako absolutnie topowy zawodnik KSW. Jednak w klatce łatwo nie będzie. Nowy "Cro Cop" Przeciwnikiem Mańkowskiego będzie 22-letni Roberto Solidć (12-2). Chorwat w swojej ojczyźnie jest porównywany do swego czasu jednego z najlepszych zawodników MMA bez podziału na kategorie wagowe Mirko "Cro Copa" Filipovicia. Powód? Podobnie jak starszy kolega po fachu bardzo mocno stoi na nogach, dobrze broni się przed obaleniami, atakuje kolanami w klinczu i przede wszystkim dysponuje potężnym kopnięciem z obu nóg. Choć Solidć, który zastąpi kontuzjowanego Dricusa Du Plesisa dowiedział się o pojedynku z Mańkowskim zaledwie dziesięć dni przed galą, to cały czas był w gotowości. Co ciekawe, by przekonać go do starcia z Polakiem KSW musiało dać mu więcej pieniędzy - Chorwat miał ofertę z federacji UFC. Podobnie jak Du Plesis Soldić jest wyższy od poznaniaka i swojej szansy będzie szukał przede wszystkim w stójce. Z drugiej strony, Mańkowski w starciu z Mamedem dobrze poruszał się na nogach i udanie kontrował. Jeśli Polak zdoła przenieść walkę do parteru, to powinien sobie poradzić i obronić pas w kategorii półśredniej. Jednak czempion KSW cały czas będzie musiał uważać - Soldić to mistrz nokautu, aż dziewięć walk zakończył przed czasem po ciosach lub kopnięciach. Judo kontra zapasy Choć obecnie w MMA zawodnicy są bardzo wszechstronni i kładą nacisk na każdy element walki, to przeważnie najlepiej czują się w tym, co robili przed debiutem w klatce. W przypadku Damiana Janikowskiego, który w maju zadebiutował w zawodowej walce, pewnie pokonując przed czasem Gerardo Julio Gallegosa, są to zapasy. Brązowy medalista olimpijski z Londynu w swoim drugim występie będzie miał mocno podniesioną poprzeczkę. Na KSW 41 zmierzy się z mającym na swoim koncie aż 48 walk Antonim Chmielewskim (31-16). 35-letni "Chmiel" jest najbardziej doświadczonym zawodnikiem rywalizującym na galach KSW. Przed długoletnią przygodą z MMA trenował judo. Nie brakuje głosów, że gdyby nie problemy z prawem, a później współpraca z policją dziś należałby do najlepszych w kraju. Niestety wiele osób nie chce trenować z Chmielewskim, a niektórzy nie tolerują nawet jego obecności na sali. Dlatego wojownik z Warszawy przez lata szlifował przede wszystkim stójkę, ale nie poczynił ogromnych postępów w parterze. Ponieważ Chmielewski przegrał dwie ostatnie walki w KSW - z Michałem Materlą i Łukaszem Bieńkowskim - będzie walczył o swoje być albo nie być w federacji. Zresztą sam zawodnik doskonale zdaje sobie z tego sprawę i w jednym z wywiadów przyznał, że porażka prawdopodobnie będzie oznaczała koniec jego kariery. Niestety czasu nie da się oszukać, a "młode wilki" są bardzo głodne. Inna sprawa, że Janikowski ma już 28-lat i dość mało czasu, by wskoczyć na sam szczyt, stąd zgoda na walkę z wciąż niebezpiecznym "Chmielem". Piotr Onami