Starcie Mameda Chalidowa i Aziza Karaoglu zapowiadało się elektryzująco. Największa gwiazda federacji KSW stawała bowiem naprzeciwko zawodnika, który swoimi ciosami potrafiłby skruszyć nawet najtwardszy mur. Turek z niemieckim paszportem nie bez przyczyny nazywany jest "królem nokautu". Chalidow lepiej rozpoczął pojedynek - już na początku potraktował rywala mocnym kopnięciem, a po chwili wykonał efektowny obrót w powietrzu i próbował wziąć Niemca w kleszcze. Mamed dążył do walki w parterze i nieustannie napierał, ale Karaoglu dzielnie się bronił i wytrzymał ataki rywala. Od początku drugiego starcia Niemiec był przyczajony, mocno wierzył w swoją siłę, która wzbudzała także szacunek Chalidowa, bo ulubieniec publiczności nie decydował się na frontalny atak. Mamed stale próbował sprowadzić walkę do parteru, a kibice coraz bardziej się niecierpliwili. W końcówce rundy Chalidow zdołał założyć trójkąt nogami na głowę Niemca, ale ten i tym razem wyszedł z opresji. W przerwie pomiędzy drugim a trzecim starciem widać było, że Mamed ma problemy kondycyjne. Oddychał ciężko i gołym okiem można było zauważyć, że w kolejnej rundzie będzie musiał walczyć już wyłącznie... charakterem. Trzecia runda nie mogła spełnić oczekiwań kibiców. Chalidow znowu leżał i nie zamierzał wstawać, Karaoglu - tak jak w drugiej rundzie - prowadził pojedynek, a gwizdy fanów były coraz wyraźniejsze. Mamed miał duże problemy kondycyjne, a Niemiec walczył mądrze i co chwilę pokazywał swoją potężną siłę. Komentujący pojedynek Łukasz "Juras" Jurkowski był przekonany, że decyzją sędziów Chalidow przegra pojedynek i straci pas. Sędziowie punktowali jednak niejednogłośnie zwycięstwo Mameda na punkty, co publiczność przyjęła głośnymi gwizdami. Sam Chalidow oddał swój pas w ręce Karaoglu, ale Niemiec nie chciał go przyjąć. Całe zamieszanie spowodowało prawdziwą symfonię gwizdów! - Mamed jest mistrzem, prawdziwym wojownikiem, to nie jego wina, że sędziowie podjęli taką decyzję, więc nie gwiżdżcie na niego. Mamed stworzył KSW, jakim jest teraz, W pierwszej rundzie złamałem rękę, miałem złamaną nogę. Nigdy więcej nie chcę z nim walczyć, bo to mój brat - powiedział tuż po pojedynku Karaoglu. - To była najcięższa walka w moim życiu. Nie wiem, czy ją wygrałem, czy przegrałem, ale wiem jedno - dostałem największe lanie od dłuższego czasu. Lubię wygrywać zdecydowanie, dzisiaj Aziz nie pozwolił mi być sobą, dlatego chylę przed nim czoła - stwierdził z kolei Chalidow.