Tego nikt się nie spodziewał! Przed walką wszyscy fani MMA oczekiwali pięknego pojedynku na przestrzeni trzech rund. Tak się jednak nie stało, bo Mamed Chalidow błyskawicznie znokautował Michała Materlę i został nowym mistrzem KSW. Najpierw jego potężny prawy zachwiał Materlą, a po chwili kolano i kolejny prawy trafiły dotychczasowego mistrza. Później nawałnica ciosów Chalidowa musiała zakończyć się przerwaniem pojedynku przez sędziego. A wszystko to działo się błyskawicznie. Od lat federacja KSW zabiegała, by zorganizować tę walkę. Obaj zawodnicy unikali jej jednak jak ognia. Z dwóch powodów. Po pierwsze - doskonale znają klasę rywala i obawiali się siebie nawzajem. Po drugie - przyjaźnią się i nigdy nie chcieli ze sobą walczyć. Tuż po tym, jak sędzia przerwał pojedynek, Chalidow nie manifestował swojej radości. Widać było, że jest poruszony tym, co stało się kilka sekund wcześniej. Na spotkaniu z dziennikarzami Mamed nie ukrywał, że psychicznie pojedynek z Materlą kosztował go wiele. - Pierwszy raz tak dziwnie się poczułem. Nie było euforii. Po walce zareagowałem w taki sposób, jaki wydawał mi się właściwy - zaznaczył. - Przed starciem zakładałem, że ta walka rozstrzygnie się na punkty i potrwa pełne trzy rundy. Kiedy jednak jakiś cios wcześniej dochodzi, to trzeba kończyć pojedynek - dodał nowy mistrz KSW wagi średniej. Ulubieniec kibiców MMA podkreślił, że psychiczne napięcie odczuwał tylko przed walką i po jej zakończeniu. W klatce nie było natomiast miejsca na sentymenty. - Kiedy wszedłem do klatki, nie myślałem już o tym, że naprzeciwko jest Michał. Dopiero kiedy wygrałem walkę, poczułem, że to nie jest to... - nie ukrywał Chalidow. Zapytany o to, czy przewiduje możliwość rewanżu z Materlą, Mamed odpowiedział, że wszystko jest możliwe. - Wiele zależy od właścicieli federacji KSW i samego Michała. On na to zasługuje. Jeżeli tylko chce rewanżu, to jak najbardziej biorę pod uwagę taką możliwość - powiedział. Na koniec Chalidow zaznaczył, że nigdy wcześniej w swojej karierze nie czuł się tak dobrze pod względem fizycznym. - Miałem ostatnio długą przerwę, ale była mi ona potrzebna. Razem ze sztabem szkoleniowym wykonaliśmy przed tą walką ogromną pracę i w klatce czułem się doskonale. Fizycznie byłem gotowy do pojedynku na 110 procent - zakończył Mamed. Z Krakowa Bartosz Barnaś i Łukasz Szpyrka