Kategoria średnia KSW nie miała swojego króla. Martin Lewandowski, jeden z włodarzy federacji, mówił natomiast w oficjalnej zapowiedzi gali, że to najbardziej prestiżowa waga w organizacji. Nie było więc lepszej okazji do wyłonienia nowego mistrza niż gala na PGE Narodowym. Do boju o tytuł czempiona stanęli Paweł Pawlak i Tomasz Romanowski. Przed sobotnią konfrontacją byli oni odpowiednio na pierwszym i drugim miejscu w rankingu kategorii średniej. Zdaniem wielu - obecnie obaj fighterzy prezentują najlepszą formę w swoich karierach, co zwiastowało ciekawe widowisko. Pawlak z przytupem wszedł do KSW. W debiucie pokonał Damiana Janikowskiego, inkasując przy okazji bonus za najlepszą walkę wieczoru. Później zawodnik wygrał natomiast z Cezarym Kęsikiem i Toma Breese'a. Po zwycięstwie nad Anglikiem Pawlak domagał się walki mistrzowskiej, a włodarze federacji postanowili dać mu taką szansę. Zestawili go z Romanowskim, który mógł pochwalić się jeszcze lepszą serią, bo wygrał pięć ostatnich pojedynków. Aż trzy razy nokautował ostatnio rywali już w pierwszych rundach. W rozmowie z oficjalnym kanałem KSW Pawlak przyznał, że jego rywal walczy w doskonale znany wszystkim sposób, ale pomimo tego trudno jest go powstrzymać. - Tomek wywiera ciągłą presję. Generalnie jego styl wydaje się być prosty, ale nikt nie może znaleźć na niego recepty. Myślę natomiast, że mój styl walki jest na tyle nieszablonowy, że znajdę na niego sposób. Przyzwyczaję się do jego sposobu walki w ciągu tych pięciu rund, tym bardziej, że często biłem się w pojedynkach pięciorundowych, więc myślę, że starczy mi czasu i on mnie niczym nie trafi. Wyciągnę go na głęboką wodę i tam sprawdzę. Zobaczymy, kto ma lepsze kardio - przekonywał Pawlak. XTB KSW Colosseum 2: Waga średnia ma w końcu króla Po pierwszej rundzie wyglądało na to, że Romanowski wziął sobie słowa oponenta do serca. Nie zamierzał bowiem forsować tempa. Zdecydował się na kilka kopnięć, ale o szalonych atakach mowy nie było. Pawlak odpowiedział celnym uderzeniem nogą na korpus. Widać było, że obaj zawodnicy mają do siebie szacunek i nie chcą popełnić katastrofalnego w skutkach błędu. W drugiej rundzie Romanowski nieco przyspieszył, ale wciąż nie były to fajerwerki. Pawlak skupił się na defensywie, od czasu do czasu odpowiadając ciosami. W trzeciej rundzie Pawlak był bliżej zwycięstwa. Próbował wykonać duszenie, ale Romanowski zdołał się uratować. Walka wróciła do stójki, w której przeważał "Tommy". W końcówce fighterzy zderzyli się głowami, a szczególnie mocno ucierpiał Romanowski, który zalał się krwią. W kolejnej odsłonie pojedynku to znów Pawlak był stroną dominującą. Romanowski, z okropnie zakrwawioną twarzą, przyjmował grad ciosów, ale sędzia nie znalazł powodów do przerwania walki. Również lekarze uznali, że Romanowski nadaje się do kontynuowania występu. Kibice doczekali się więc piątej rundy. W niej Pawlak pokonał rywala przez techniczny nokaut. Z PGE Narodowego w Warszawie Jakub Żelepień, Interia