Dla Joanny Jędrzejczyk będzie to pierwsza walka w tym roku. Po raz ostatni zaprezentowała się kibicom na gali UFC 231 w Toronto w grudniu 2018. Wówczas przegrała w starciu o pas wagi muszej z reprezentantką Kazachstanu Walentiną Szewczenko. Teraz wraca do wagi słomkowej, czyli kategorii, gdzie jeszcze dwa lata temu była absolutną mistrzynią. - Wizualizuję swoje zwycięstwo nad Waterson i już teraz patrzę poza tę walkę. Wiem - bo mamy to ustalone z UFC - że zaraz potem czeka mnie kolejna bitwa o tytuł mistrzowski. Pas to mój cel - wyjaśnia Jędrzejczyk. Najpierw jednak Polka musi pokonać cieszącą się świetną passą trzech kolejnych zwycięstw - w tym w marcu tego roku nad Karoliną Kowalkiewicz - Michelle Waterson. Rok starsza od Jędrzejczyk Amerykanka to doświadczona zawodniczka, mająca na rozkładzie także m.in. Felice Herrig czy Paige VanZant. Uległa za to - podobnie jak Joanna - Rose Namajunas oraz Tecii Torres, którą z kolei Polka zdołała pokonać. - Widziałam jej walkę z Karoliną i pokazała się tam z bardzo dobrej strony. Wiem, że do oktagonu wejdzie skupiona i świetnie dysponowana. Jestem przygotowana na to, że będzie szukać okazji do mocnych, dynamicznych kopnięć, z których słynie. Ale z każdą rundą będzie gasła. Ja ją zajeżdżę - przepowiada Polka. Przed kilkoma dniami pojawiły się pogłoski, że do walki może nie dojść, bo Jędrzejczyk ma problem ze zbijaniem wagi. Już raz w swojej karierze Polka miała z tym kłopoty - przed pierwszym starciem z Namajunas. Jak sama wspomina wtedy mogło to się zakończyć uszczerbkiem na zdrowiu lub nawet czymś gorszym. - Teraz nie pozwolę, aby tak się stało. Nie jestem na etapie, gdzie muszę robić wagę na siłę. Wszystko było kontrolowane i czuję się świetnie. Przy takiej utracie wody wiadomo, że człowiek wygląda na trochę wymęczonego, ale dzisiejsza technologia w medycynie szybko to rekompensuje. Proszę więc wszystkich uspokoić - wszystko jest bardzo dobrze - zapewnia była posiadaczka pasa wagi słomkowej. Dobry humor i forma dopisują jej także z uwagi na fakt, że walka odbędzie się w Amalie Arena w Tampie na Florydzie, dokąd Polka ma około trzy godziny jazdy samochodem z Coconut Creet, gdzie trenuje w klubie American Top Team. Chociaż jest wielką patriotką, podkreśla, że na Florydzie, gdzie tylko w ubiegłym roku spędziła siedem miesięcy, czuje się jak w domu. - Na trybunach będzie bardzo dużo bliskich mi osób. To wspaniali ludzie, których poznałam po drodze oraz moi fani. Będzie świetnie, ale marzę też o walce w Polsce. Tam są moje korzenie i tam jest moje serce. Tam płacę podatki, rozwijam się biznesowo, to tam będę chciała wychować moje dzieci. Moją dewizą jest Bóg, Honor, Rodzina, Ojczyzna - zdradza olsztynianka. W hali w Tampie zasiądzie także Adam Kownacki. Nasz niepokonany zawodowy pięściarz wagi ciężkiej obecnie odpoczywa po nowojorskiej bitwie z Chrisem Arreolą, na której z kolei była Jędrzejczyk. Kibicowała mu niemal z jego narożnika, a potem gratulowała w szatni. - Adam to świetny człowiek. Nasze relacje stały się ostatnio bardzo bliskie. Kibicuję mu. Ostatnio miałam też okazję być w Chicago, gdzie grali nasi siatkarze. Ważne jest wspieranie siebie nawzajem - mówi Jędrzejczyk. Wiemy, co czeka Polkę w przypadku zwycięstwa w tym pięciorundowym pojedynku. A co w przypadku porażki? Jędrzejczyk nie chce nawet o tym słyszeć. - W moim słowniku nie ma takiego słowa. Porażka jest wtedy, jak przegrasz i się już nie podniesiesz. A ja - choć przegrałam z Rose - nie poddałam się tylko chciałam iść dalej. W drugiej walce pokazałam się z dużo lepszej strony. Tak samo wielu fachowców gratulowało mi pięknej postawy w starciu z Szewczenko. W sobotę, tuż przed wejściem do oktagonu, jak zwykle powiem sobie: idź, pokaż kim jesteś, jak ciężko pracowałaś, jaka jesteś zmobilizowana. A potem wygram z Waterson - zakończyła polska zawodniczka. Z Tampy Tomasz Moczerniuk