Najpierw mówiono o nim, gdy przeciąganie żelastwa zamienił na klatkę MMA, że jest tzw. freakiem. Dzisiaj to słowo, tak często używane wobec różnych dziwolągów, z których wielu toczy medialne pojedynki tylko dlatego, że są... znani i mają olbrzymie zasięgi, wobec Pudzianowskiego brzmi jak obelga. "Pudzian" bowiem całe życie parał się sportem, ale faktem jest, że przejście ze sportów siłowych, które wyniosły go na szczyt popularności, do walk w oktagonie, było sporą niespodzianką. Mariusz Pudzianowski zaskoczył wiadomością w sprawie końca kariery Urodzony w Białej Rawskiej siłacz szybko przekonał się, że nadludzka siła to za mało, by w klatce MMA móc dzielić i rządzić. Do tego nieodzowne są umiejętności najlepiej z różnych formuł sportów walki, a nadto szalenie ważna jest kondycja i dynamika. Okazało się, że tutaj potężna muskulatura bardzo przeszkadza, bo aby dotlenić taki ogrom mięśni, zawodnik bardzo szybko staje się "wypompowany". Niemniej Pudzianowski zawziął się w myśl swojego złotego powiedzenia, że "cierpliwy nawet kamień ugotuje" i zrobił zadziwiające postępy. Spełnieniem jego długiej kariery w w klatce, która zaczęła się w 2009 roku, było pokonanie legendy KSW, Michała Materli w maju 2022 roku. "Pudzian" potężnym ciosem zaserwował nokaut wojownikowi ze Szczecina. Później jednak zaznał dwóch porażek, obu z rąk przyjaciół Materli, a więc Mameda Chalidowa, a następnie Artura Szpilki. Te pojedynki jasno pokazały, że pewnego poziomu ten ambitny sportowiec już nie przeskoczy. To pozwalało snuć przypuszczenia, że mając już 46 lat "Pudzian" być może rozważy zakończenie kariery. Jednak nic bardziej mylnego, co dobitnie wybrzmiało w rozmowie na kanale YouTube Olimp Sport Nutrition.