- Już na samym początku rundy trafiłem Fabricio i chciałem zakończyć walkę tak szybko jak to tylko możliwe i właśnie wtedy popełniłem błąd. Z całą pewnością było kilka takich momentów, gdy mogłem uciec z dołu, ale zbytnio uwierzyłem w swoje umiejętności, trochę się przeliczyłem i zapłaciłem za to karę. - Kiedy powinienem stamtąd uciec chciałem dalej bić, a Werdum to wykorzystał i zapiął mnie nogami - tłumaczy swoją porażkę Fiodor Jemieljanienko (31-2), uważany do sobotniego wieczoru przez wielu za "człowieka maszynę", którego nikt nie jest w stanie pokonać. Rosjanin nie robi jednak tragedii z tej klęski i ma nadzieję, że dostanie rewanż z Fabricio Werdumem (14-4-1). - Takie rzeczy się zdarzają i każdy kiedyś musi przegrać. Jestem tylko człowiekiem. Jest mi za to bardzo przykro i chciałbym przeprosić tych wszystkich, którzy we mnie wierzyli. Uważam jednak, iż nic w życiu nie zdarza się bez jakiś powodów. Mam nadzieję, że dojdzie do naszego rewanżu. - Nie zlekceważyłem go i starałem się przygotować najlepiej jak tylko potrafiłem, ale dzisiejsza walka pokazała, że może nie zrobiłem wszystkiego co mogłem? Nie zdołałem doprowadzić do takiej sytuacji, gdy wszystkie akcje przeprowadzam automatycznie, bo wtedy bym stamtąd uciekł. To oznacza tylko tyle, iż muszę pracować jeszcze ciężej - przyznał z pokorą Jemieljanienko największy wojownik wagi ciężkiej minionej dekady. Kliknij i zobacz walkę Fiodora z Werdumem!