Borowski sprawił niespodziankę na FEN 34, wygrywając z "Trybsonem". Sędziowie po trzech rundach wskazali na jego jednogłośny triumf (29:28, 29:28, 29:28). Już po pojedynku 41-latek poinformował, że kończy karierę i namaścił na następcę swojego syna. Igor Marczak: Co nie zagrało ze twojej strony w walce z Łukaszem Borowskim? Paweł "Trybson" Trybała: - Łukasz był po prostu lepszy. Wytrzymał dłużej niż ja. Jeśli chodzi o mnie to zbyt szybko się wypompowałem. Byłem bliski poddania go w pierwszej rundzie, jednak trochę mi zabrakło. Widać, że rywal odrobił lekcje. Świadczy o tym fakt, że zrzucił mnie z pleców. W sporcie tak bywa, że nie zawsze się wygrywa, nawet jeśli na początku się prowadzi. Trzeba być dobrym od początku do końca. Cóż, przepraszam wszystkich za to, że zawiodłem. Jest mi przykro, bo naprawdę ciężko trenowałem. Muszę jeszcze ciężej pracować i iść do przodu. Na pewno się nie poddam. Pięknem tego sportu jest to, że w klatce okładacie się po twarzach, ale koniec końców podaliście sobie dłonie. Można powiedzieć, że konflikt został zażegnany? - Wyszedłem z nastawieniem do tego pojedynku, żeby zapanować nad moją "gorącą" głową. Najwyraźniej muszę nad tym jeszcze mocno popracować, żeby była ona "chłodniejsza". Na sparingach idzie mi zupełnie inaczej niż w walkach. Mogą to przyznać topowi zawodnicy z mojego klubu. Być może muszę znaleźć sobie specjalistę, który pomoże mi zapanować nad emocjami. Może to się okazać kluczowe przed moją kolejną walką. Jeszcze raz przepraszam, że poległem. Jedziemy dalej, nie poddaję się. Borowski i "Trybson" zmierzyli się po raz drugi. Ich pierwsza walka miała miejsce na FEN 31 i zakończyła się wygraną tego drugiego. W międzyczasie obaj nie szczędzili sobie gorzkich słów, jednak po zakończeniu pojedynku na FEN 34 podali sobie dłonie. A.J., Polsat Sport Czytaj też na Polsatsport.pl