Początkowo rywalem Mateusza Makarowskiego miał być Łukasz Rajewski, ale wypadł z rozpiski na około tydzień przed galą. Ostatecznie wszystko na swoje barki wziął jego młodszy brat Sebastian, który postanowił wyjść do klatki Babilon MMA. "Raju" to były pretendent do pasa KSW w wadze piórkowej. Makarowski z kolei to zawodnik, który zawsze daje efektowne walki, przypadające kibicom do gustu. Starcie zaplanowane było w limicie wagi lekkiej do 70 kilogramów. Dzień przed wydarzeniem obaj bezproblemowo wypełnili założoną wagę. Obaj weszli do klatki bardzo skupieni, ale na początku Makarowski zaczął większą presją. Dosłownie po kilkudziesięciu sekundach walki trafił rywala, pod którym zachwiały się nogi. Chwilę później ponowił akcję i Rajewski był w jeszcze większych tarapatach. Na swoje nieszczęście zawodnik z Rzeszowa popełnił faul trzymając się siatki i bijąc, więc sędzia wrócił starcie na środek klatki. Walki ponad 100 m pod ziemią? Takie rzeczy tylko w Polsce Niewiele czasu zajęło popularnemu "Makaronowi" ponowne zdominowanie "Raja". Znów powalił oponenta i zasypywał go gradem ciosów. Sędzia wystosowywał komendy do wojownika z Poznania, aby się bronił. Na niewiele się to zdało i pojedynek został przerwany. To czwarta porażka z rzędu Sebastiana Rajewskiego. Jest obecnie zdecydowanie w najgorszym momencie w swojej karierze. - Wcale nie chciałem tego zrobić szybko. Chciałem po prostu wygrać, wiedziałem, że to solidny zawodnik. Moim podejściem było "zabić albo zostać zabitym". Taki jest sport, raz wygrasz, raz przegrasz. Najważniejsze jest trenować i dawać z siebie wszystko na treningach. MMA to jest bardzo ciężki sport. Moją taktyką było po prostu... bić się - powiedział na gorąco po walce zwycięski Makarowski.