Walką wieczoru w gali CAVEMMA, która odbyła się w Jaworznie, był pojedynek między wracającym po długiej przerwie Piotrem Poniedziałkiem a Egipcjaninem Mohammedem Ghalabem o wdzięcznej ksywce "Dragon Boy". To był pojedynek dwóch zawodników z doświadczeniem. Urodzony w Katowicach Poniedziałek walcząc w FEN wiele pojedynków kończył nokautami przeciwników. Były ciosy, rzuty, walka w stójce i w parterze. W pewnym momencie w I rundzie wydawało się, że Polak wygra w ciągu kilku następnych sekund, ale Ghalab wytrzymał do końca starcia. Poniedziałek załatwił go więc w 30. sekundzie drugiego. Po walce okazało się, że dokonał tego z... naderwanym mięśniem uda! Piotr Poniedziałek: "Poszedł mięsień dwugłowy" Kiedy rozmawialiśmy zawodnik ciągnął za sobą nogę jak grabie. Nie mogłem w to uwierzyć. Paweł Czado: Jak to w ogóle możliwe? Naprawdę walczył pan z naderwanym mięśniem?! Piotr Poniedziałek: - To prawda. Naderwałem go 31 maja. Na parę centymetrów poszedł mięsień dwugłowy uda. Zdarzyło się to podczas treningu, robiłem sprinty, trzy ostatnie. Właśnie w ich trakcie, przyśpieszając, uszkodziłem tę nogę. Pech, walka stanęła pod znakiem zapytania. Co miałem robić? Nie chciałem odpuszczać tego pojedynku. Przez ostatnie dziesięć dni przed walką mogłem właściwie tylko.... kontrolować wagę. Coś tam z górą robiłem, ale skupiłem się głównie na rehabilitacji nogi. Radziłem się dr Krzysztofa Ficka [specjalisty medycyny sportowej, profesora Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, przyp. aut.]. Kiedy spytałem profesora czy walczymy, odparł: "nie zadajemy takiego pytania. Na razie walczymy o to żebyś... mógł zawalczyć". Udało się, jestem mu wdzięczny i bardzo mu za to dziękuję. CZYTAJ TAKŻE: Dragon Boy z Egiptu nie dał rady Polakowi Jakim cudem w takim stanie można w ogóle walczyć? - Można (uśmiech). Rozgrzewki przed walką w ogóle nie zrobiłem, nawet w jej trakcie nie podskoczyłem, od razu do klatki. Piotr Poniedziałek: "Stałem na jednej nodze" Rywal o tym wiedział? - Nie wiem, czasem zdarzają się przecieki. Na wszelki wypadek na obie nogi nakleiłem taśmy rehabilitacyjne, nie tylko na tę kontuzjowaną. Tak żeby miał trudniej rozpoznać (uśmiech). Już na pierwszej akcji szedł do nóg [Mohammed Ghaleb wywodzi się z zapasów, przyp.aut.], złapał mnie na prostej nodze. Strzeliło, już wiedziałem, że jest po nodze więc walczyłem dalej tak jak mi pozwalała sytuacja. Nie było łatwo: wywodzę się w boksu, dużo poruszam się na nogach, zmieniam kąty uderzeń. Teraz na nogach siłą rzeczy byłem ciężki, statyczny, nie mogłem pokazać tego co potrafię, na szczęście dalej miałem ciężką rękę (uśmiech). Cieszę się teraz, że mimo tych problemów wygrałem. Walczyłem taki i tyle, na ile pozwoliła mi jedna noga, bo na niej stałem. Raz rywal rzucił mnie efektownie na plecy, znam ten rzut, przeżyłem go na treningach. Na szczęście skręciłem się na bok i nie spadłem na plecy z całym impetem. Rzucił mną wtedy efektownie, ale ja byłem od razu u góry. A noga działa teraz w ogóle? - Nie, jest lipa, ale wiedziałem, że tak będzie... Dopiero teraz, po zwycięskiej walce, będzie czas dojść do siebie. rozmawiał: Paweł Czado