W historii polskiego MMA nie brakuje wyjątkowych momentów i fascynujących pojedynków. Jednym z najbardziej zapadających w pamięć starć była potyczka dwóch polskich bohaterek - Joanny Jędrzejczyk i Karoliny Kowalkiewicz. Pojedynek z 2016 roku na zawsze zapisał się w annałach sportu jako jeden z najbardziej emocjonujących w historii kategorii słomkowej kobiet. Joanna Jędrzejczyk jako pełnoprawna gwiazda UFC stawała do czwartej obrony tytułu mistrzowskiego. Pochodząca z Olsztyna wojowniczka była wówczas niepokonana, miała na koncie 12 zwycięstw i tamtego wieczoru była ogromną faworytką. Kowalkiewicz również była niepokonana, a w swoim bilansie miała dwa triumfy mniej. Drogę do walki o pas UFC wywalczyła sobie przez KSW, z którego to trafiła za ocean i wygrywając tam trzy walki z rzędu. Sensacja, oto nowy mistrz świata w boksie. Pogromca Polaków w końcu pokonany Starcie poprzedzały konferencje prasowe i wywiady, w których nie brakowało uszczypliwości z obu stron. Zawodniczki nie pałały sympatią do siebie, nie brakowało wbijania szpilek, przez co atmosfera przed pojedynkiem była gorąca. Pojedynek Joanny i Karoliny był niezwykle zacięty i pełen emocji, trwał pełne 25 minut. Obie zawodniczki dawały z siebie wszystko, prezentując wysoki poziom techniki i determinacji. Pierwsze trzy rundy potoczyły się pod dyktando Jędrzejczyk, w czwartek inicjatywę przejęła Kowalkiewicz, ale w ostatniej "JJ" ponownie dominowała. Koniec końców bój skoczył się jednogłośną decyzją sędziów 49-46, 49-46, 49-46 dla Joanny Jędrzejczyk, która pozostała mistrzynią UFC na dłużej. Były wrogami, dziś razem trenują UFC 205 w Nowym Jorku była to pierwsza gala organizacji, która odbyła się w Madison Square Garden. Do dzisiaj jest ona uznawana jako jedna z najlepszych w historii. Wielką cegiełkę do tego dołożył Conor McGregor, który w walce wieczoru zdetronizował Eddiego Alvareza, zostając pierwszym podwójnym mistrzem UFC. Walka Polek jest dzisiaj 14. najlepszą walką UFC wagi słomkowej w historii według serwisu tapology.com. Panie stały się ikonami MMA w Polsce. Pokazały, że talent i ciężka praca może przekuć się w wielkie sukcesy i sławę na arenie międzynarodowej. Początkowo ich drogi się mocno rozeszły, ale po latach nastąpiło pojednanie. To, co działo się przed walką poszło w niepamięć, a nasze wojowniczki nieraz toczą wspólny trening. Kowalkiewicz od 2018 r. towarzyszył ogromny rollercoaster. Przegrała aż pięć pojedynków pod rząd i odniosła bardzo poważną kontuzję oka z Chinką Xiaonan Yan. Kiedy wydawało się, że Polka zostanie zwolniona z UFC lub zakończy karierę, ta wróciła na zwycięskie tory i to z impetem. Teraz legitymuje się passą trzech wygranych i coraz głośniej mówi się o powrocie do rankingu wagi słomkowej. Jędrzejczyk z kolei po walce z rodaczką jeszcze raz obroniła swoje trofeum, ale później straciła na rzecz Rose Namajunnas. "JJ" próbowała zrewanżować się Amerykance, ale na nic to się zdało. Zaliczyła też epizod w wyższej kategorii wagowej, ale również nie udało się jej odebrać pasa Walentinie Szewczenko. Polka wróciła do swojej dywizji i dała kolejną walkę roku z Weili Zhang (do dzisiaj siódmą najlepszą w historii UFC i najlepszą walkę 2020 r. według tapology.com). Karty punktowe rzutem na taśmę wskazały, że niestety ręce Chinki powędrowały w górę. Dwa lata później doszło do rewanżu, w którym nie było już tylu emocji. Zhang znokautowała naszą zawodniczkę obrotowym łokciem, a Joanna Jędrzejczyk po walce złożyła rękawice i ogłosiła, że odchodzi na sportową emeryturę. Wojowniczka z Olsztyna nadal jednak widnieje w spisie zawodników UFC i niewykluczone, że stoczy jeszcze jedną pożegnalną walkę.