Po walkach w organizacjach ACA i Ares FC weteran europejskiej sceny MMA Michał Haratyk podpisał kontrakt z organizacją KSW. "Polski Czołg" swój debiut zaliczył na gali KSW 87 w Trzyńcu. Co ciekawe, trenujący w Bielsko-Białej wojownik wystąpił w wyższej niż zwykle kategorii wagowej - półciężkiej. Wcześniej Haratyk zwykł toczyć boje w dywizji średniej. Polaka czekało duże wyzwanie w postaci Ivana Erslana, który jeszcze niedawno był pretendentem do pasa mistrzowskiego KSW. Ewentualna wygrana "Polskiego Czołga" mogłaby stawić go do walki o pas organizacji. Pojedynek był zakontraktowany na trzy rundy po pięć minut. Panowie zaczęli bardzo zachowawczo, kłując się pojedynczymi ciosami. Chorwat nie dyktował szybkiego tempa i czekał na ruchy naszego wojownika. KSW 87: Wyniki. Zobacz, kto wygrał walki na gali w Czechach W połowie rundy panowie "skleili" się pod siatką, ale na rozerwanie poszły obszerne "bomby" z obu stron. Minutę przed końcem Haratyk trafił pojedynczym prawym, Erslan zachwiał się, ale reprezentant DAAS Berserkers Bielsko-Biała nie poszedł za ciosem. Kolejna szansa nadeszła 30 sekund później, kiedy to Polak ponownie wypalił pojedynczym, ale jakże piekielnym uderzeniem. Zawodnik z Chorwacji padł półprzytomny na matę, a Haratyk dokończył dzieła. KSW 87: Brutalny nokaut Rafała Haratyka. Rywal bezradny Podczas gali KSW 87 wystąpił też kolejny bardzo doświadczony Biało-Czerwony Roman Szymański. Naprzeciw Polaka stanął Leo Brichta, który podczas gali KSW na Stadionie Narodowym pokonał Macieja Kazieczkę. Już pierwsza runda w starciu polsko-czeskim można było czuć fajerwerki, panowie nie szczędzili sobie uprzejmości. Nie brakowało wymian kickbokserskich z obu stron. Wydawało się, że jeden trafiony cios może zmienić przebieg pojedynku. W drugiej odsłonie Szymański zdołał przenieść walkę do parteru. W dominującej pozycji zdołał rozbić nos Filipowi Brichcie. Pojedynek przez cały czas toczony był na bardzo wysokim tempie. Wydawało się, że trzecią rundę zwycięży zawodnik, który zachowa więcej sił. Trzecie starcie było prawdziwym rollercoasterem. Początkowo Brichta miał swoje momenty, ale Biało-Czerwony zdołał wyjść z tarapatów i znaleźć się na górze w parterze. Później ponownie Czech przedostał się na górę i gradem ciosów zasypywał wojownika z klubu Czerwony Smok Poznań. Z każdą sekundą koniec był bliski. Szymański o przetrwanie walczył jednak do samego końca. Leo Brichta przez ponad minutę nie dawał za wygraną i cały czas obijał Polaka ciosami. Bardzo rozbity i krwawiący poznaniak 44 sekundy przed końcem walki musiał uznać wyższość rywala, bowiem Tomasz Bronder przerwał bój.