W futbolu młodzieżowym równie ważny co wynik bywa rozwój zawodników i dostarczenie jak największej liczby piłkarzy do wyższego rocznika, a ostatecznie do reprezentacji seniorów. Jednak, gdy młodzi zawodnicy wychodzą do gry z orłem na piersi i mecz toczy się o stawkę znika to co będzie za ileś lat, liczy się to co tu i teraz. W maju reprezentacja Polski do lat 17 (chłopcy urodzeni w 2005 roku) grała w mistrzostwach Europy w Izraelu, w pierwszym meczu grupowym zaliczając nokaut i porażkę z Francją 1-6. O wiele bardziej wyrównany był drugi mecz grupowy z Holandią, Biało-Czerwoni po wyrównanym boju przegrali 1-2 dopiero w doliczonym czasie gry. Jak mocni byli to rywale, niech świadczy fakt, że zmierzyli się w finale mistrzostw Europy do lat 17. Lepsza okazała się Francja pokonując "Oranje" 2-1. W barwach "Trójkolorowych" grał i strzelał m.in. Mathys Tel, który za 28,5 miliona euro przeszedł po sezonie z Rennes do Bayernu Monachium. Okazja do rewanżu nadarzyła się niebawem, w nowym sezonie 2022/23. Polacy już jako kadra U-18 wzięli udział w Tournoi international de Limoges. Dwa pierwsze mecze to wygrane po 1-0 ze Szkocją i Estonią. W niedzielne popołudnie na obiekt Stade de Beaublanc w Limoges wyszły drużyny Polski i Francji, by zagrać o wygraną w turnieju. Do przerwy było 2-2, bramki zdobywali Mokrane Bentoumi w 22 minucie i Ilyes Housni w 25 minucie dla gospodarzy oraz Oliwier Sławiński w 6 minucie i Olaf Kozłowski w 27 minucie dla Biało-Czerwonych. W drugiej połowie gospodarze jednak zamiast grać w piłkę, zaczęli grać "w kości" i mecz został przerwany w 77. minucie, przy prowadzeniu Polski 3-2 - bramka Kacpra Masiaka w 70 minucie. Powodem była czwarta (!!!) czerwona kartka dla Francuzów, zgodnie z przepisami obowiązującymi w tym turnieju nie można grać w siedmiu. Mecz Polaków przerwany. 4 czerwone kartki! Oddajmy głos Antoniemu Mikułko, kapitanowi naszej drużyny, który z perspektywy pola bramkowego był świadkiem niecodziennych wydarzeń w drugiej części meczu: - Od początku czuć było atmosferę dużego meczu, oba zespołu chciały udowodnić swoją przewagę na boisku, było dużo fauli i walki. My nie odstawialiśmy nogi, byliśmy bardzo mocno zmotywowani, pamiętając o meczu w Izraelu, chcieliśmy też wygrać ten turniej. Do przerwy było 2-2, po przerwie nasz plan się nie zmieniał i dążyliśmy do zwycięstwa. Francuzom puszczały nerwy, w pięć minut dostali dwie czerwone kartki, my strzeliliśmy gola na 3-2 i zaczęła się rzeź. Delikatnie mówiąc, rywale zachowywali się jakby nie byli z cywilizowanego kraju. - Ostre faule, przepychanki, trzecia, wreszcie czwarta czerwona kartka, w efekcie przerwanie meczu, w tym turnieju nie można grać w siódemkę. Po meczu nie kryliśmy swej radości co mocno nie spodobało się gospodarzom. Z tego co wiem pod stadionem tworzyły się grupy ludzi, którzy chcieli nas zaatakować. Osobiście jestem bardzo zadowolony i mam ogromną satysfakcję z tego zwycięstwa. Utarliśmy nosa mistrzom Europy na ich terenie i to w stylu, z którym oni nie mogli się pogodzić. Cieszę się, tym bardziej że w tym turnieju miałem nie tylko orła na piersi, ale i opaskę kapitańską na ręce. To spełnienie marzeń każdego sportowca, ale nie osiadam na laurach i mocno pracuję dalej - mówi nam młody bramkarz Lechii Gdańsk. Drużyna trenera Wojciecha Kobeszko w przyszłym roku zagra w eliminacjach mistrzostw Europy U-19. Widząc ich niezły już poziom piłkarski i cechy wolicjonalne, możemy być spokojni o naszą piłkarską przyszłość. Maciej Słomiński, Interia