Mistrzostwa świata w Indonezji to wielkie wyzwanie dla reprezentacji takich jak Polska, czyli pochodzących z regionu świata, w którym panuje zupełnie inny klimat. W meczu przeciwko Japończykom "Biało-Czerwoni" dużo szybciej odczuli negatywne skutki niesprzyjających ze swojej perspektywy warunków. Japończycy byli postrzegani jako faworyci do zwycięstwa i rzeczywiście, na boisku to oni mieli więcej z gry. Mimo to do 70. minuty utrzymał się bezbramkowy remis. Duża w tym zasługa bramkarza reprezentacji Polski - Michała Matysa z Zagłębia Lubin. Mecz reprezentacji Polski przerwany. Powodem wielka ulewa Po zmianie stron nad Bandung pogoda zaczęła się pogarszać. W okolicach 70. minuty nad stadionem rozszalała się wielka ulewa, która uniemożliwiła dalszą grę w piłkę nożną. Decyzja sędziego mogła być tylko jedna - przerwanie meczu. Piłkarze musieli udać się do szatni i tam poczekać na dalszy rozwój wydarzeń. Jeśli okaże się, że ulewa szybko ustanie, paradoksalnie Polakom może wyjść to na dobre. Dostaną oni bowiem trochę czasu na dodatkowy wypoczynek. W tych warunkach każda minuta może okazać się dla nich niezwykle cenna. [AKTUALIZACJA 12:11] Piłkarze obu drużyn wrócili na boisko o godzinie 11:46. Mecz został wznowiony, a kilka minut później Rento Takaoka, który chwilę temu wszedł na boiska z ławki rezerwowych, zdobył decydującą bramkę pięknej urody - Michał Matys w tej sytuacji był całkowicie bezradny. Pierwszy mecz Polaków na tym mundialu zakończył się porażką 0:1.