Drużyna z Niceo od pierwszych minut miała problem poradzić sobie z ofensywnie nastawionymi i wywierającymi dużą presję rywalami. Kiedy już wydawało się, że gospodarze stopniowo zaczynają przejmować kontrolę nad grą, w dziewiętnastej minucie polski bramkarz po raz pierwszy w tym meczu musiał wyjmować piłkę z siatki. Marcin Bułka nie miał szans obronić strzału Matthisa Abline, który otworzył wynik niedzielnego spotkania, uderzając głową po doskonałym dośrodkowaniu Kelvina Amiana. Choć emocji i walki na boisku nie brakowało, czas mijał, a wynik pozostawał bez zmian. Dopiero po ponad godzinie gry dla OGC Nice pojawiła się nadzieja na odwrócenie losów meczu. Po tym, jak Eray Comert faulował Jordana Lotombę, sędzia wskazał na jedenasty metr, a rzut karny w 72. minucie pewnie wykorzystał Terem Moffi, oszukując bramkarza, uderzając w środek bramki i doprowadzając do remisu. Gospodarze nie cieszyli się nim jednak zbyt długo. Bezsensowny faul na Matthisie Abline w polu karnym, po którym arbiter kolejny raz podyktował "jedenastkę", ale tym razem dla gości, sporo kosztował zespół z Nicei. Mostafa Mohamed pokonał Marcina Bułkę, jak się potem okazało, dając zespołowi cenne zwycięstwo w całym spotkaniu. FC Nantes musi bowiem walczyć o utrzymanie. Z tego powodu do klubu po prawie rocznej przerwie na ławkę trenerską Antoine Kombouare i swój "debiut" będzie mógł zaliczyć do udanych. Dzięki niedzielnej wygranej prowadzona przez niego drużyna awansowała o dwie pozycje w stawce, opuszczając póki co miejsce, którego zajęcie na koniec sezonu oznaczałoby konieczność walki o utrzymanie w barażach. Powody do obaw ma za to OGC Nice, które wciąż walczy o miejsce premiowane bezpośrednim udziałem w Lidze Mistrzów. Na chwilę obecną traci do niego sześć punktów.