To miał być mecz odkupienia. Ekipa PSG gra od ponad miesiąca tak fatalnie (jedno zwycięstwo w ostatnich 5 meczach, 14 goli straconych), że mimo zapewnienia sobie kolejnego tytułu mistrza Francji, Paryż przeżywa najgorszy okres w niespełna ośmioletniej erze katarskiej. To, co było sukcesywnie budowane od początku sezonu, zawaliło się z hukiem w ciągu niewiele ponad miesiąca. Zawinili wszyscy - kierownictwo, piłkarze, nawet trener Thomas Tuchel, który, wydawało się, ma wszystko pod kontrolą, ale ostatni czas również dla niego był fatalny. Dlatego spotkanie z Niceą było szczególne. Pierwsze u siebie po dwóch silnych ciosach - z Rennes w finale Pucharu Francji i z Montpellier w lidze. Powrót na własny stadion, przed wymagającą i zirytowaną publiczność nie było ani łatwe, ani przyjemne. Bez zawieszonego po czerwonej kartce Kyliana Mbappe. Tymczasem, mimo przewagi w grze i zdecydowanie większego posiadania piłki, paryżanie grali znowu mało przekonująco. Zanosiło się nawet na kolejną sensację (PSG jak jedyny nie przegrał jeszcze w tym sezonie u siebie), gdy Ganago tuż przerwie dał Nicei prowadzenie. Po odważnym wejściu w pole karne i mocnym strzale Areola był bezradny. Gospodarze szybko jednak wyrównali. Di Maria dał się sfaulować niemal na granicy pola karnego, ale Neymar w swoim stylu całkowicie zmylił bramkarza, pewnie wykorzystując jedenastkę. Mistrzowie Francji mogli przechylić szalę na swoją korzyść już w doliczonym czasie gry, ponownie z rzutu karnego, ale tym razem Edinson Cavani - którego nazwisko coraz częściej jest wymieniane w gronie zawodników mogących odejść po sezonie - nie wykorzystał jedenastki. Dlatego skończyło się remisowo, co nerwowej atmosfery w Paryżu na pewno nie poprawi. PSG - Nice 1-1 (0-0) RP Zobacz wyniki francuskiej Ligue1