"Czy to najlepsze okienko transferowe w historii pojedynczego klubu?" - pytano wielokrotnie latem 2021 roku, gdy Paris Saint-Germain co chwilę ogłaszało nazwiska swoich nowych nabytków. W ciągu dwóch miesięcy na Parc des Princes trafiali kolejno m.in. Sergio Ramos, Gianluigi Donnarumma, czyli świeżo upieczony mistrz Europy i przede wszystkim Leo Messi, jedna z najwybitniejszych postaci w historii futbolu. Dla tej trójki - w mniejszym lub większym stopniu - ostatnia kampania okazał się jednak mocno rozczarowująca. Będący już wyraźnie u schyłku swojej bogatej kariery Ramos co rusz był dręczony przez kontuzje, nie mogąc absolutnie złapać rytmu meczowego aż do ostatnich tygodni trwania rozgrywek Ligue 1. Donnarumma, po którym obiecywano sobie naprawdę wiele, dobre interwencje potrafił przeplatać wstydliwymi pomyłkami i nie był w stanie do końca wywalczyć sobie pozycji pewnej "jedynki", będąc czasem zastępowanym przez doświadczonego Keylora Navasa. Największym szokiem był jednak spadek formy Leo Messiego, który zmuszony do transferu przez kiepską sytuację finansowo-organizacyjną w Barcelonie, nie był zupełnie w stanie odnaleźć się w kraju nad Loarą i Sekwaną. Przygaszony Argentyńczyk, który przecież nie stracił swojego wrodzonego talentu w ciągu zaledwie kilku tygodni od przybycia do Paryża, w ciągu ostatnich miesięcy we wszystkich rozgrywkach zdołał trafiać do bramki rywali tylko 11-krotnie - co jak na niego jest wynikiem nieciekawym, raczej przypominającym czasy, gdy był młodzieńcem dopiero wchodzącym do świata wielkiego futbolu, a nie okres, w którym obok Ronaldo jest - przez cały czas - czołową sportową gwiazdą globu. Wyszło na to, że zdecydowanie cieplej kibice PSG zaczęli patrzeć na innych nowoprzybyłych, którzy przykuwali nieco mniej uwagi medialnej - np. Achrafa Hakimiego, który bardzo szybko wpasował się w drużynę prowadzoną przez Mauricio Pochettino, stając się nieodzownym elementem klubowej defensywy. Nie zmieniło to faktu, że czołową gwiazdą "Les Parisiens" pozostał przede wszystkim jeden zawodnik - Kylian Mbappe. Ten fakt jest znamienny - podobnie jak to, jak potężną walkę musiało podjąć Paris Saint-Germain w walce o tego gracza. Galaktyczne marzenia pana Pereza "Najlepsze okienko w dziejach" mogło mieć jednak poważną skazę - nawet gdyby wszystkie nowe nabytki, z Messim na czele, spełniły wszelkie oczekiwania, to kibice PSG mogliby i tak czuć spory zawód, gdyby ich ukochany zespół opuścił Mbappe - a do tego było latem 2021 roku naprawdę blisko. Mało jest bowiem na najwyższym europejskim poziomie tak upartych w swoich zamierzeniach prezesów, jak stojący na czele Realu Madryt Florentino Perez. Rządy 75-letniego dziś Pereza podzielone są na dwie kadencje - pierwsza przypadła na lata 2000-2006, druga trwa nieprzerwanie od 2009 roku. Jeśli można wskazać jeden termin, który łączy oba te okresy, to jest nim bez wątpienia sformułowanie "Galacticos". Perez od zawsze miał bowiem ambicje, by utworzyć na Santiago Bernabeu generację absolutnych gwiazd, składu opartego przede wszystkim o najgłośniejsze nazwiska. Pierwsza era "Galaktycznych" rozpoczęła się oczywiście od jednych z najbardziej kontrowersyjnych przenosin w dziejach - transferu Luisa Figo z FC Barcelona, a za jej koniec często uznawany jest rozbrat Portugalczyka z "Los Blancos" w 2005 roku, kiedy to zawodnik ten udał się do mediolańskiego Interu. Rok później swoje stanowisko utracił zresztą Florentino Perez - gdy jednak po trzech latach wrócił na swoją dawną pozycję, od razu postanowił przywrócić stare praktyki - w 2009 roku ściągnął - przede wszystkim - Ronaldo, Kakę, Benzemę i Xabiego Alonso. Zobacz TOP 5 bramek i interwencji z Ligi Mistrzów - obejrzyj już teraz! Wygląda na to, że teraz, kilkanaście lat później, przyszedł czas na kolejne wielkie otwarcie - Hiszpan znów chce, by w Realu nastała (trzecia już) epoka "Galacticos". Na razie jednak wszelkie jego plany spalają na panewce, choć wszelkie starania trwają od przynajmniej 1,5 roku. Z "Królewskimi" łączono oczywiście dziesiątki nazwisk, natomiast w pewnej chwili zdawało się, że ich uwaga skupia się przede wszystkim na takich zawodnikach, jak Paul Pogba czy Erling Haaland. Pierwszy z nich z miesiąca na miesiąc wyglądał na coraz bardziej zmęczonego swoją obecnością w Manchesterze United, do którego powrócił w 2016 roku, drugi był oczywistym celem wszystkich europejskich gigantów - Borussia Dortmund, w Niemczech będąca od lat głównie w cieniu monachijskiego Bayernu, zrobiła się dla niego najzwyczajniej w świecie "za mała". Pomijając już wszelkie perypetie związane z tymi dwoma piłkarzami - plany ich zakontraktowania, jeśli faktycznie na poważnie podchodzono do nich w Madrycie, spełzły zupełnie na niczym. Haaland niebawem będzie zdobywać bramki dla Manchesteru City, Pogba jest obecnie zdecydowanie najbliżej Juventusu, czyli szykuje się kolejny wielki powrót w jego karierze. To jednak nie oni mieli być swoistą "wisienką na torcie" w zamierzeniach Realu - największym marzeniem Pereza był właśnie Mbappe i to, że trwały zaawansowane rozmowy w jego sprawie nie ulega żadnym wątpliwościom. Ryzykowna gra Paris Saint-Germain Saga związana z Francuzem trwała zresztą niemal do samego końca letniego okienka 2021 roku - do mediów trafiały coraz to nowsze, bajońskie kwoty, jakie "Los Merengues" chcieli przeznaczyć na zawodnika PSG. W grze wchodził fundusz równy nawet 180 mln euro - tyle samo wynosiła kwota transferu Mbappe z Monaco do "Les Parisiens" przed kilkoma laty. Prezydent klubu Nasser Al-Khelaifi i reszta zarządu pozostawała jednak niewzruszona. W swoim ręku mieli wszystkie karty - kontrakt futbolisty kończył się bowiem dopiero 30 czerwca 2022 roku. Zarządcy Paris Saint-Germain nie musieli robić naprawdę nic - ale też sporo ryzykowali. Sam Kylian Mbappe nie ukrywał, że powoli przestaje mu się podobać na Parc des Princes - jego status gwiazdora był niepodważalny, zarobki naprawdę dobre, ale czuł, że przydałyby mu się nowe wyzwania - i nowe możliwości w zgarnianiu trofeów. Mistrzostw i pucharów Francji mu nie brakowało, ale czuł, że w jego zasięgu z całą pewnością powinna być Liga Mistrzów - tyle że PSG od lat miało problem w tych rozgrywkach, a sukcesy w nich święcił... właśnie Real Madryt. Twarde weto ze strony paryżan w 2021 roku oznaczało, że Mbappe jeszcze co najmniej przez jeden sezon będzie dominował w Ligue 1 - potem jednak może dojść do sytuacji, w której w Hiszpanii wyląduje zupełnie za darmo - a to byłby poważny zgrzyt w działalności PSG, nawet jeśli akurat o pieniądze klub ten nie musi się martwić. Minęło więc kilka miesięcy i na wiosnę temat transferu ponownie odżył - zdawać by się mogło, że ze zdwojoną siłą. Teraz pytanie nie brzmiało więc, czy Paris Saint-Germain w ogóle wypuści swojego podopiecznego, ale czy ma w zanadrzu coś, co przekona go ostatecznie do pozostania. Tym razem na rozwiązanie sprawy nie trzeba było czekać do końcówki sierpnia - nie można było, bo kwestię ewentualnej prolongaty kontraktu należało dopiąć najpóźniej w czerwcu. Zaczęła się więc "zabawa" na całego. Przeróbek zdjęć Mbappe w stroju Realu, które krążyły w ostatnim czasie po sieci, była niezliczona liczba - wydawać by się mogło, że fanów "Królewskich" nic nie jest w stanie odwieść od myśli, że 23-latek niebawem rozpocznie swoją wielką przygodę w Primera Division. Wszystko zdawało się temu sprzyjać - "Los Blancos" nie musieli płacić nic za ewentualny transfer, więc solidna premia dla piłkarza za sam podpis na umowie wydawała się absolutnie żadnym problemem. Klub zgarnął bez większych komplikacji kolejne mistrzostwo kraju i znów dotarł do finału LM. Wydawało się więc, że tym razem wszystko musi już wyjść, ale im dłużej napastnik zwlekał z ogłoszeniem decyzji na temat swojej przyszłości, tym bardziej sprawa wyglądała po prostu... dziwnie. Ostateczny komunikat nadszedł przed ostatnim meczem sezonu dla PSG - ligowym starciu z FC Metz, które nie miało żadnego praktycznego znaczenia, ale jednocześnie było idealnym do zrobienia "małego" show. Stało się jasne - Mbappe nigdzie się nie rusza do co najmniej 2025 roku. "Tu tworzy się nasza historia. Tu jest Paryż" - powiedział piłkarz w krótkim materiale filmowym wypuszczonym na krótko prze pierwszym gwizdkiem. Kamera sfilmowała go z imponującym widokiem z dachu Parc des Princes w tle. A potem Francuz strzelił hat-tricka, PSG wygrało 5-0 i na koniec bez litości spuściło Metz do Ligue 2. Kolejny dzień w biurze - chciałoby się rzec. Tym samym "Les Parisiens" wypełnili swoją szalenie ważną misję - należy sobie jednak zadać pytanie, dlaczego aż tak potwornie zależało im na tym, by wszelkimi siłami zatrzymać Mbappe u siebie? Część z tych powodów jest dosyć oczywista - część nie jest wystawiana na medialny piedestał. Kylian Mbappe jako marka sama w sobie Najważniejsze są oczywiście liczby, które stoją za piłkarzem - Kylian Mbappe na wszystkich futbolowych frontach uzbierał w samym tylko sezonie 2021/2022 39 bramek - trafiał w lidze, pucharze krajowym i w zmaganiach w ramach Ligi Mistrzów. W przypadku francuskiej ekstraklasy po raz czwarty z rzędu zdobył tytuł króla strzelców - mając na koncie 28 trafień nie miał sobie równych, bo drugi w zestawieniu Wissam Ben Yedder z Monaco dopisał przy swoim nazwisku "tylko" 25 trafień. To oczywiście nie wszystko - Mbappe popisał się też 26 asystami. Nawet jeśli ktoś nie jest jego fanem, to nie może nie przyznać, iż to absolutny lider swojego zespołu. A ma tylko 23 lata - to wiek, który cały czas daje nadzieję, że zawodnik może się jeszcze bardziej rozwinąć, bo często przyjmuje się, że grając na najwyższym poziomie piłkarz osiąga swój absolutny top z reguły w wieku 25-26-27 lat, kiedy jest już odpowiednio ukształtowany w swojej grze, ale jednocześnie wciąż ma pełnię sił, zdrowie i witalność do "wykręcania" kolejnych wyników. Jeśli Mbappe nie wszedł jeszcze na Everest swoich umiejętności, to wszystkie kluby Ligue 1 - od Olympique Marsylia, które walczy o tytuł, po pikujące w dół ekipy z dna tabeli - powinny się naprawdę obawiać. To jednak tylko jedna strona medalu. Druga to sprawy wykraczające daleko poza murawę. Dla Paris Saint-Germain Mbappe to nie tylko gwarancja zdobyczy bramkowych, ale i pewność ogromnych przychodów ze sprzedaży różnych przedmiotów sygnowanych logiem klubu - oczywiście z koszulkami na czele. Trudno oszacować oczywiście całkowitą zdobycz pieniężną pozyskaną tą drogą, ale nie ulega wątpliwości, że jest ona spora. Na początku tego roku agencja marketingu sportowego Euromerica opublikowała raport, w myśl którego w roku 2021 nabywców miało znaleźć 799 tys. strojów z nazwiskiem Francuza na plecach. Te dane należy brać jednak z przymrużeniem oka - metodologia badań agencji została poddana w wątpliwość m.in. przez popularny portal Footy Headlines, więc nie jest jasne, czy ta statystyka nie rozmija się zbytnio z prawdą. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że istnieje "święta trójca" mająca największe znaczenie dla "Les Parisiens" przy sprzedaży tzw. merchu. Na pierwszym miejscu pod tym względem jest zdecydowanie Leo Messi - a za nim właśnie Mbappe i Neymar. Problem polega na tym, że to właśnie Argentyńczyk jest tym, który zdaje się dawać najmniejsze szanse na pozostanie na dłużej w klubie - trudno sobie wyobrazić, że gdy nadarzy się okazja, Messi nie zdecyduje się na powrót na Camp Nou. Neymar co prawda nie wygląda na kogoś, kto chciałby z powrotem znaleźć się w Katalonii, ale nie wydaje się również być wszelkimi siłami przywiązany do PSG. I choć jest bez cienia wątpliwości genialnym graczem, to jego chwiejna ostatnio forma i wieści na temat mocno imprezowego żywota poza boiskiem każą zadawać pytanie, ile jeszcze lat będzie w stanie - i będzie chciał - spędzać na europejskim topie. Kylian Mbappe - chłopak "z sąsiedztwa", który przynosi miliony Faktem jest, że lojalność Kyliana Mbappe wobec klubu ze stolicy Francji - zwłaszcza w świetle ostatnich dwóch sezonów - również można łatwo poddać w wątpliwość, choć koniec końców sam zawodnik nigdzie się nie wybiera. 23-latek ma jednak pod względem marketingowym pewną przewagę, której nie mają jego koledzy z ataku - to "chłopak stąd" - a w piłce nożnej to już naprawdę wiele. Napastnik przyszedł na świat w 19. dzielnicy Paryża i przy wielu okazjach - tak jak przy wspominanym już przedłużeniu kontraktu - chętnie wspomina, że to jest jego miasto. Do pewnego czasu wokół aglomeracji toczyło się również jego życie piłkarskie, bowiem pierwsze sportowe kroki stawiał w zespole AS Bondy, który swoją siedzibę ma na przedmieściach stolicy. Stamtąd trafił po kilku latach do akademii piłkarskiej w Clairefontaine-en-Yvelines, będącej również w okolicy nie tak odległej od największego miasta kraju. To już było naprawdę coś, bo akademia jest znana w całym kraju i jeśli jakiś młodzian tam trafia, to ma on ewidentnie w sobie iskrę wielkiego talentu, którą można dojrzeć już na pierwszy rzut oka. Dość powiedzieć, że w ciągu nieco ponad 30 lat funkcjonowania tej instytucji przewinęli się przez nią tacy gracze, jak Thierry Henry, Nicolas Anelka czy Blaise Matuidi. Po tej przygodzie Mbappe wykonał już naprawdę poważny krok w swoim rozwoju - ale i pożegnał się ostatecznie z rodzimym regionem. Wyjechał do Monako, by dopiero po pewnym czasie wrócić w chwale młodego futbolowego diamentu. Nasser Al-Khelaifi paryżaninem nie jest - wywodzi się z Dohi, czyli stolicy Kataru i choć dobrze ponad 10 ostatnich lat sporo czasu bez wątpienia spędzał w stolicy Francji, to wszystkich niuansów, pewnego kodu kulturowego rodowitych mieszkańców Paryża nie wyłapie. Wie jednak doskonale, że posiadanie u siebie takiego piłkarza, jak Mbappe, to wizerunkowe zbawienie. To swoisty bohater, z którym dzieciaki z miasta mogą - i chcą - się utożsamiać, a w którego starsi kibice wciąż mogą być wpatrzeni jak w obrazek. To ktoś, kto nadaje całej drużynie nieco "tutejszego" charakteru - a trzeba pamiętać, że osoby niechętne PSG lubią podejmować słowa, że klub jest petrodolarową wydmuszką, piłkarsko sztucznym tworem, który potrzebował dopiero gigantycznego strumienia gotówki z Bliskiego Wschodu, by cokolwiek znaczyć w kraju i zagranicą i by uzbierać sobie grono fanów na miejscu. Jakkolwiek takie osądy są skrajne i niezbyt sprawiedliwe, to postać Mbappe wbija się w nie w pewien sposób mocnym klinem, nawet mimo tego, że świat o nim usłyszał w momencie, w którym miał on na sobie jeszcze strój AS Monaco. Czy to jednak futbolowy romantyzm pchnął króla strzelców Ligue 1 do pozostania w Parku Książąt? Czy to wiara, że budowany od 2011 projekt ostatecznie wypali na tyle, że PSG w końcu wygra Ligę Mistrzów? Nie można tego oczywiście wykluczyć, ale nie ukrywajmy, że to na pewno nie była największa zachęta dla piłkarza. Ważniejszych czynników było jednak co najmniej kilka i bez udawania - jednym z nich były pieniądze. Gigantyczne pieniądze. "Dyrektor Mbappe"? Raczej nie, ale... Wyłącznie za podpisanie nowej umowy gracz miał dostać 300 mln euro - to już samo w sobie robi olbrzymie wrażenie i dla wielu innych piłkarzy grających w najlepszych europejskich ligach byłoby kwotą, której nie otrzymaliby nawet za wielosezonową grę. Tymczasem Mbappe nie tylko za sam fakt prolongaty zgarnął wielką fortunę - ale i będzie ją powiększał o kolejne 90 mln za sezon, co najmniej do czerwca 2025 roku. Są to oczywiście kwoty przybliżone, bowiem zakulisowe rozmowy na linii gracz-klub z całą pewnością zawierały jeszcze np. różne bonusy i tym podobne kwestie. To oznacza, że mamy do czynienia z najlepiej opłacanym kontraktem w dziejach piłki nożnej - było więc jasne, że Francuz nie przejdzie obok takiej okazji obojętnie. Jest jednak jeszcze jedna ciekawa informacja dotycząca pertraktacji z Mbappe - i trzeba powiedzieć, że pod pewnymi względami niepokojąca. Na kilka dni przed tym, jak sytuacja z odejściem lub pozostaniem zawodnika rozwiązała się na korzyść PSG, światowe media obiegła informacja, że paryżanie są na tyle zdesperowani, że postanowili zaoferować napastnikowi oprócz wielkich pieniędzy również... możliwość wpływania na to, w którym kierunku podąża klub. Jednym zdaniem - miał on zostać "właścicielem projektu sportowego". To oznaczałoby, że Kylian Mbappe otrzymałby prawo do tego, by zwalniać trenera, jeśliby uznał, że nie podoba mu się współpraca z danym szkoleniowcem. Mógłby również mieszać w samym składzie zespołu, a na tym lista jego kompetencji zapewne by się nie skończyła. Brzmi nieprawdopodobnie? Owszem, nawet bardzo, niemniej taka koncepcja hulała po prasowych doniesieniach na całym "Starym Kontynencie". Trzeba jednak wziąć poprawkę na dwie rzeczy - po pierwsze największym orędownikiem stwierdzenia, że to prawda, było hiszpańskie "El Chiringuito", który lubi czasem zbytnio podgrzać atmosferę i uderzyć w sensacyjny ton. Po drugie można wiele powiedzieć o zarządzie "Les Parisiens", ale na pewno nie to, że byliby aż tak nierozsądni. Nie ulega wątpliwości, że są takie kluby, również na światowym topie, gdzie pewni zawodnicy mają na tyle mocną pozycję, że po prostu włodarze liczą się z ich zdaniem. Są też takie, w których szatnia potrafi wystąpić mniej lub bardziej jawnie przeciwko trenerowi. Przypadek, w którym klub podałby jednak jednemu piłkarzowi berło na tacy i stwierdził: "Od dziś możesz autonomicznie zwolnić trenera, a jeśli nie lubisz jakiegoś gracza, to odsunąć go od składu", byłoby czymś niespotykanym i momentalnie destrukcyjnym. Mbappe puszcza oko Realowi - niezmiennie z Paryża Czy więc w tej sytuacji ogon pomerdał psem? W podanym wyżej kontekście niemal na pewno nie - a przynajmniej kibice PSG powinni trzymać kciuki, by tak nie było. Sam zainteresowany zresztą na konferencji prasowej tłumaczącej decyzję o pozostaniu na Parc des Princes zdecydowanie odżegnał się od tego, że podobny scenariusz, z nim w roli "dyrektora drużyny" był jakkolwiek możliwy. Nie oznacza to jednak, że Kylian Mbappe nie zdaje sobie sprawy ze swoich możliwości i tego, jaką jest figurą w zespole. Ba, być może nawet może się poczuć jak francuskie dobro narodowe, bowiem sam prezydent Emmanuel Macron miał go zachęcać do zostania w kraju - zawodnik potwierdził to w rozmowie z dziennikarzami. Tymczasem wielokrotny król strzelców - choć obecnie jest już postacią w Madrycie, eufemistycznie rzecz ujmując, niezbyt lubianą, stara się nie palić za sobą do reszty mostów. Publicznie stara się wyrażać o "Królewskich" z szacunkiem, podkreślając, że dziękuje za to, że Real z Florentino Perezem na czele chciał ująć go w swoich planach. "Będę waszym pierwszym kibicem w finale Ligi Mistrzów w Paryżu. W moim domu" - powiedział Mbappe na konferencji. Nie ma chyba zdania lepiej puentującego jeden z największych transferów, którego w końcu nie było.