Do tego roku Fabio Grosso miał z Francją jak najlepsze skojarzenia. W finale MŚ 2006 to on wykorzystał ostatnią "jedenastkę" w konkursie rzutów karnych, dzięki czemu Włosi sięgnęli po tytuł mistrzów globu. Ich wyższość w decydującym boju uznać musieli "Trójkolorowi". Wszystko zmieniło się jednak na przestrzeni trzech ostatnich miesięcy. We wrześniu Grosso został zatrudniony jako pierwszy trener w Olympique Lyon, w październiku stał się ofiarą napadu pod Stade Velodrome w Marsylii, a w listopadzie został zwolniony z pracy. Co za słowa o Polaku. Były trener jest nim zachwycony. "Gigantyczny talent" Fabio Grosso żegna się z Ligue 1. Największą traumą wspomnienie z Marsylii Najbardziej dramatyczny moment to rzecz jasna bandycki incydent, który miał miejsce krótko przed wyjazdowym meczem z Olympique Marsylia. Na klubowy pojazd Lyonu posypał się wówczas grad kamieni, betonowych elementów, butelek i puszek z piwem. Włoski szkoleniowiec został dotkliwie ranny. Jak donosiło RMC Sport, Grosso doznał urazu kości policzkowych i lewego oka. Efekt obrażeń mógł okazać się dramatyczny. Tuż nad lewym okiem założono mu 12 szwów. Gdyby puszka lub odłamek rozbitego szkła trafiły nieco niżej, trenerowi groziła częściowa utrata wzroku. Marcin Bułka po raz dziesiąty niepokonany. „Nierdzewiejący polski gigant” 46-latek pracował w Ligue 1 od 18 września. Poprowadził zespół w ledwie siedmiu potyczkach ligowych. Średnia zdobyczy punktowych wyniosła 0,71. To wystarczyło na siedem ugranych "oczek" w 12 kolejkach, co skutkuje ostatnim miejscem w tabeli.