Tylko dwóch graczy w drugiej linii i trzech w ataku - Belgia wyszła na mecz z Walia w Lidze Narodów w zupełnie innym składzie niż <a href="https://sport.interia.pl/reprezentacja-polski/news-gol-lewandowskiego-to-za-malo-belgia-rozgromila-polske,nId,6080207">w środę na starcie z Polską, które wygrała wysoko 6-1</a>. Skład inny, ale kluczowi zawodnicy belgijscy zostali - o grze nadal decydowali Yannick Carrasco czy Kevin De Bruyne, w środku rządzili Youri Tielemanse i Axel Witsel, a dołączał do nich Michy Batshuayi - nazwiska tych belgijskich graczy Polacy poznali nader dobrze. CZYTAJ TAKŻE: <a href="https://sport.interia.pl/autor/radoslaw-nawrot/news-quiz-gra-nawrota-czy-podczas-wygranej-z-holandia-cukier-byl-,nId,6086494">Ostatni raz wygraliśmy z Belgią za Janasa, Nawąłki czy Beenhakkera? Rozwiąż quiz o Belgii i Holandii</a> To właśnie Carrasco i De Bruyne mieli dwie bodaj najlepsze okazje bramkowe dla grających na biało Czerwonych Diabłów - obie zresztą bardzo podobne, bo ci dwaj wybitni gracze wykańczali z boku pola karnego akcje kolegów po tym, jak Walijczycy zostawili ich bez opieki. I obaj uderzyli za lekko. Walia dzielnie stawiała opór Belgii Swoje okazje miała też Walia i to wcale nie gorsze od Belgów. Dość powiedzieć, że zaledwie po kilku minutach gry zdobyła gola - po trafieniu obrońcy Ethana Ampadu cały zespół walijski już świętował, ale sędzia anulował gola. Był spalony. Po tej sytuacji z 5. minuty podrażnieni Belgowie mocno ruszyli do natarcia i wydawało się, że teraz zmiażdżą Walijczyków tak, jak zrobili to z Polakami. Nic z tego jednak, zespół walijski grał rozsądnie i chociaż kilka akcji Belgów mroziło krew, gospodarze odpowiadali dzielnie i skutecznie. Mimo iż już w 38. minucie stracili Joe Allena, za którego wszedł i tak przewidziany tego dnia do gry Aaron Ramsey. CZYTAJ TAKŻE: <a href="https://sport.interia.pl/reprezentacja-polski/news-belgia-dochodzi-do-siebie-po-nokaucie-z-holandia-teraz-polsk,nId,6077975">Belgia dochodzi do siebie po nokaucie</a> Cios przyszedł po przerwie. Tym razem to Belgowie potrzebowali pięciu minut i przeprowadzili akcję w swoim stylu. Zatrzymanie piłki, przyspieszenie, przyjęcie tyłem do bramki, odegranie i wreszcie Yori Tielemans wykończył strzałem ten pokaz gry przed bramką rywali. Walijczycy cierpliwie dążyli do wyrównania i w 85. minucie wydawało się, że dopięli swego. Zagranie piętką do Brennana Johnsona z rewelacji tego sezonu, Nottingham Forest otworzyło mu drogę do belgijskiej bramki. Sędzia liniowy podniósł jednak chorągiewkę i główny arbiter długo sprawdzał tego spalonego. Uznał z pomocą VAR, że tym razem gol dla Walii był prawidłowy. Walia miała na Belgów patent i naciskała dalej. Zespołowi belgijskiemu groziła sytuacja jak z Euro 2016, gdy jako faworyci przegrali mecz ćwierćfinałowy z Walijczykami, co doprowadziło do największego sukcesu w dziejach piłki w tym małym kraju. CZYTAJ TAKŻE: <a href="https://sport.interia.pl/reprezentacja-polski/news-dla-walii-sprawa-nie-jest-zakonczona-przed-nia-zyciowa-szans,nId,6064293">Historyczna szansa Walii. Czekali na to 64 lata!</a>